Nikt nie weryfikuje usprawiedliwień i zwolnień lekarskich posłów - przyznaje w rozmowie z reporterem RMF FM wicemarszałek Jarosław Kalinowski, odpowiedzialny za sprawdzanie listy obecności w Sejmie. Ze statystyk, do których dotarli nasi dziennikarze, wynika, że posłowie nagminnie opuszczają głosowania. Kary finansowe płacą tylko ci, którzy nie zadbają o usprawiedliwienie.

REKLAMA

Co ciekawe, nikt nigdy nikogo nie sprawdzał. Nie wiadomo więc, czy posłowie nie sięgali po lewe zwolnienia. Nie śmiem podejrzewać, że poseł może napisać prawdę – mówi Mariuszowi Piekarskiemu wicemarszałek Kalinowski. Nigdy nie było podstaw, żeby podejrzewać, że poseł przyniósł fałszywe usprawiedliwienie - zaznacza:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

„Zapracowanym” ministrom brakuje czasu na pracę w Sejmie

Prym w odpuszczaniu sobie sejmowych obowiązków wiodą ministrowie. Okazuje się, że gabinet Donalda Tuska jest tak skupiony na rządzeniu, że nie ma czasu na głosowania w parlamencie. Ministrowie – jak sprawdził reporter RMF FM – przodują w rankingach nieobecności na głosowaniach.

Najrzadziej w Sejmie pojawia się sam premier. Donald Tusk opuścił 640 głosowań, ale wszystkie ma usprawiedliwione i nie figuruje na oficjalnej liści Kancelarii Sejmu posłów ukaranych za zaniedbanie obowiązków.

Co innego Waldemar Pawlak. On na tej liście jest liderem - aż 19 razy był karany; opuścił 330 głosowań bez usprawiedliwienia. Niech pan popatrzy na wagę tych głosowań - próbuje się tłumaczyć wicepremier. Ważne jest, abyśmy skupiali się na tym, co istotne - podkreśla. Czyżby poseł Pawlak był tylko od spraw ważnych?

Wysoko w rankingu posłów odpuszczających sobie sejmowe głosowania jest Sławomir Nowak; nie było go aż na 390. Ale dla szefa gabinetu premiera nie liczy się to, ile razy zagłosuje, ale czy będzie go można zobaczyć w telewizji. Jeśli pan prześledzi nagrania telewizyjne z prac Sejmu, to zapewniam pana, że mam 100 procent obecności - stwierdza. Sławomir Nowak to widocznie poseł od pokazywania się, a nie od głosowania…

Tuż za Nowakiem jest jego partyjny kolega wicepremier Grzegorz Schetyna - 331 opuszczonych głosowań, i koalicjant z PSL-u Marek Sawicki – 245. Oczywiście wszyscy zawsze swoją absencję tłumaczą obowiązkami ministerialnymi. A to bardzo ciekawe, bo minister Mirosław Grabarczyk opuścił tylko 14 głosowań. Czyżby więc przez to, że tak często jest w Sejmie szef ministerstwa infrastruktury nie miał czasu budować autostrad?

Poselska taktyka głosowania w kratkę

Ale okazuje się, że posłowie mają sposób na to, jak nie pojawiać się na głosowaniu, a jednocześnie nie płacić kary za zaniedbywanie obowiązków. To taktyka "pojawiam się i znikam".

Posłowie owszem przychodzą na Wiejską, ale na sejmowej sali obrad długo nie siedzą. Aby tak bezkarnie pojawiać się i znikać, muszą pamiętać o dwóch rzeczach: o podpisaniu listy i o tym, by nie opuścić więcej niż 1/5 głosowań danego dnia. Oto przykład sprzed kilku tygodni.

Głosowania trwają od godz. 12. Poseł Paweł Poncyliusz wytrzymał 45 minut, potem urwał się na pół godziny (być może na lunch) i pojawił się o godz. 13.18. Nacisnął guzik (5 razy) i o godz. 13.40 już go nie było; odpuścił sobie 8 głosowań.

Może być tak, że wychodzę z głosowań albo przychodzę na nie za późno - tłumaczy. A wtedy wyjeżdżałem i nie mogłem być dłużej na głosowaniach, ponieważ jeszcze pojechałem po bagaże - dodaje.

Elżbieta Jakubiak z kolei tłumaczy, że to wszystko wina marszałka Sejmu, który fatalnie i złośliwie planuje głosowania. Akurat w czasie, gdy oni mają inne zajęcia. My też jesteśmy ludźmi. Mamy dzieci, mamy obowiązki – musimy je gdzieś zawieść, przywieść - mówi posłanka.

Ale taktyka "pojawiam się i znikam" popularna jest także w komisjach sejmowych. Tam wystarczy zjawić się, by podpisać się na liście wyłożonej na korytarzu. Nie trzeba nawet wchodzić do sali…