Zaplanowane na popołudnie rozmowy Jarosława Kaczyńskiego, Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobry to pierwsza w ostatnich tygodniach okazja do zawiązania - kolejnego już w tej kadencji - paktu o koalicyjnej nieagresji. Konflikty wewnątrz obozu władzy od niemal roku, czyli od sporu o wybory kopertowe, przypominają sinusoidę: tygodniami piętrzą się wzajemne pretensje do czasu kulminacji, kiedy opinii publicznej może się wydawać, że w takiej sytuacji dalej rządzić się nie da. Ale tylko się wydaje, bo po serii spotkań i teatralnych gestów, następuje deeskalacja, Zjednoczona Prawica - podzielona jak nigdy wcześniej - znowu się jednoczy "dla dobra Polski".

REKLAMA

Sytuacja tak dużych i wciąż narastających podziałów w obozie władzy ma bardzo konkretne skutki. W ostatnich miesiącach Zjednoczona Prawica ogranicza się do administrowania państwem, a nie rządzenia nim. Działania rządu to w głównej mierze próba reakcji na wyzwania związane z pandemią, kłopotami w systemie ochrony zdrowia i gospodarce. Obietnice były jednak inne - obóz władzy w ubiegłym roku pod hasłem "jesiennej ofensywy programowej", rysował bardziej ambitne plany, które spełzły na niczym.

Dalsza reforma sądownictwa, podział Mazowsza na dwa województwa, regulacje w kwestii mediów - to tylko niektóre zapowiedzi polityków Prawa i Sprawiedliwości z jesieni ubiegłego roku. Mówili o nich między innymi rzeczniczka PiS Anita Czerwińska, szef komitetu wykonawczego Krzysztof Sobolewski i wielu innych polityków partii rządzącej.

"Jesienna ofensywa programowa" od września była jednym z najważniejszych haseł w partyjnym przekazie. Rekonstrukcja rządu i podpisanie nowej umowy koalicyjnej miały przynieść nowe otwarcie w Zjednoczonej Prawicy, a wejście Jarosława Kaczyńskiego do rządu miało trwale zakopać konflikty między koalicjantami. Ani jedno, ani drugie się nie udało.

Jak ofensywa zamieniła się w defensywę

Zamiast ofensywy programowej w ostatnich miesiącach obóz władzy jest w defensywie. Taka ocena nie jest wyłącznie publicystyczną tezą. To wniosek, który płynie z publicznie składanych zapowiedzi. Ich rozliczenie wypada niezwykle blado i sygnalizuje, że podzielony obóz rządowy popadł w niemoc.

Realizacja części pomysłów została odroczona na nieznany termin, część trafiła do kosza, a jeszcze inne są przyjmowane przy wewnętrznych tarciach. Oto kilka przykładów:

  • "Piątka dla zwierząt" firmowana przez Jarosława Kaczyńskiego - po buncie Solidarnej Polski - trafiła do kosza, a nowe odsłony tego projektu nie są znane do dzisiaj.
  • Wydzielenie województwa warszawskiego z Mazowsza pozostało jedynie medialną zapowiedzią.
  • Kolejne projekty zmian w sądownictwie są rzekomo gotowe od końca listopada, co ogłosił Zbigniew Ziobro, ale wciąż nie ujrzały światła dziennego.
  • Od początku stycznia obóz władzy nie może się zdecydować, czy uchwalić projekt, który miałby zakazać nieprzyjęcia mandatu.
  • Mimo trzech miesięcy zwłoki z publikacją wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który zaostrzył prawo aborcyjne, rząd nie przygotował żadnej dodatkowej pomocy dla kobiet, które zostały pozbawione prawa do aborcji ze względu na ciężką wadę płodu. Projekt Solidarnej Polski dotyczący hospicjów perinatalnych nie wzbudził dotąd zainteresowania w rządzie. Oczekiwanie Porozumienia, że świadczenia dla rodzin dzieci z niepełnosprawnościami wzrosną do średniej krajowej pozostało nic nie wartą deklaracją w partyjnym dokumencie. Stronnictwo Jarosława Gowina nie spróbowało nawet przygotować projektu ustawy w tym zakresie.
  • Solidarna Polska kolejny raz zablokowała przyjęcie przez rząd Krajowego Planu Odbudowy.
  • Polska Strategia Energetyczna 2040 została przyjęta przez rząd przy sprzeciwie dwóch ministrów z Solidarnej Polski. Partia Zbigniewa Ziobry otwarcie ją krytykuje.
  • Brak wspólnego stanowiska w sprawie ustawy o "ochronie wolności słowa w internecie". Solidarna Polska zarzucała Kancelarii Premiera wyciek projektu, bez umieszczenia go w rządowym wykazie prac.
  • Pomysł dodatkowego opodatkowania mediów, który przede wszystkim uderzałby w niezależne od władzy redakcje, nie został skonsultowany politycznie, dlatego już na wczesnym jego etapie, Porozumienie zapowiedziało swój sprzeciw.

Tak długa lista programowych rozbieżności w Zjednoczonej Prawicy to tylko jedna strona rządowego sporu. Prawo i Sprawiedliwość, Solidarna Polska i Porozumienie z pewnością szybko mogłyby się dogadać, gdyby nie narastająca wzajemna niechęć i coraz słabsze wzajemne zaufanie.

Niemoc w realizowaniu zapowiedzi to efekt coraz poważniejszego konfliktu, w którym Jarosław Kaczyński bezskutecznie oczekuje bezwzględnej lojalności, kiedy koalicjanci coraz mocniej walczą o swoją podmiotowość. Jeszcze nigdy partia Jarosława Kaczyńskiego nie miała otwartych aż tylu frontów z dwoma koalicjantami, a sprawczość prezesa PiS w swoim obozie jeszcze nigdy nie stanęła pod tak dużym znakiem zapytania.

Przedstawiciele Solidarnej Polski i Porozumienia coraz częściej w nieoficjalnych rozmowach zwracają uwagę na łamanie zawartej umowy koalicyjnej. Według partyjnego dokumentu to koalicjanci decydują, kto reprezentuje ich w rządzie.

Prawo i Sprawiedliwość - wbrew ustaleniom - zdecydowało się na ręczne sterowanie: premier odwołał niezwykle krytycznego wobec niego wiceministra aktywów państwowych Janusza Kowalskiego, natomiast zwleka z odwołaniem trzech wyrzuconych z Porozumienia polityków, którzy stracili rekomendacje do zasiadania w rządzie. Taki ruch to policzki wymierzone kolejno Zbigniewowi Ziobrze i Jarosławowi Gowinowi. Koalicjanci - wbrew woli Nowogrodzkiej - nie nadstawiają drugiego policzka, a wykorzystują każdą okazję, żeby wzmocnić swoją podmiotowość i to bez oglądania się na Prawo i Sprawiedliwość.

Koalicjanci nie chcą nadstawiać drugiego policzka

W Rzeszowie o fotel prezydenta będzie walczył Marcin Warchoł, wiceminister sprawiedliwości z Solidarnej Polski. Partia Zbigniewa Ziobry nie czekała na konsultacje w sprawie wspólnego kandydata, a w odpowiedzi lokalne struktury PiS-u zapowiedziały wystawienie własnego przedstawiciela. Podobny ruch rozważają stronnicy Jarosława Gowina. Przy tej okazji to politycy PiS-u skarżą się na łamanie koalicyjnej umowy.

Jarosław Kaczyński zdaje sobie sprawę z tego, że wystawienie własnego kandydata zmniejszy szanse obozu władzy na wygraną w Rzeszowie, ale dla Nowogrodzkiej ważniejszym celem jest pohamowanie ambicji Solidarnej Polski.

Kolejnym elementem rządowego sporu jest konflikt w Porozumieniu. Stronnicy Jarosława Gowina w kuluarach wprost mówią o tym, że za próbą przejęcia partii stoi Jarosław Kaczyński. Według nich Adam Bielan chciał przynieść na Nowogrodzką spacyfikowaną przystawkę i upokorzonego Jarosława Gowina. Akcja nie poszła jednak gładko, zagadkę dotyczącą przywództwa w Porozumieniu będzie musiał rozwikłać sąd.

Adam Bielan na razie nie został bohaterem prezesa, a jedynie dolał oliwy do ognia i podważył polityczną pozycję wicepremiera, który powinien zajmować się przede wszystkim ratowaniem przedsiębiorców przed koronakryzysem. Mimo że Jarosław Gowin publicznie nie mówił o sytuacji w swojej partii, lekceważąc Adama Bielana, to jego stronnicy odpowiedzieli w inny sposób. Nie czekając na koalicyjne konsultacje, ogłosili, że nie poprą podatku od mediów, bo w efekcie koszt spadnie na Polki i Polaków. Takie stanowisko nie jest efektem protestu niezależnych mediów i czarnych plansz w telewizorach. To przede wszystkim komunikat skierowany do Prawa i Sprawiedliwości: bez nas dalej nie pojedziecie.

Czy Zjednoczona Prawica się rozpadnie?

Mimo opisanych powyżej sporów i podziałów, scenariusz rozpadu Zjednoczonej Prawicy trudno uznać za realny. Polityczna wspólnota interesów, zarządzanie spółkami Skarbu Państwa, niestabilność wywołana pandemią najprawdopodobniej, kolejny już raz, doprowadzą koalicjantów do wniosku, że są na siebie skazani.

Programową zadyszkę zawsze można zrzucić na pandemię, można odświeżyć przekazy o podziale wśród opozycji i "dla dobra Polski" nadal jednoczyć Zjednoczoną Prawicę. Powyższe sytuacje pokazują jednak, że z pewnością nie jest już to ta sama sprawcza formacja, okręt, o którym lubi mówić Mateusz Morawiecki. Obecnie to łódź, na wzburzonym morzu, w której każdy zaczyna wiosłować w swoją stronę.