Prezes IPN nie podejmie decyzji w sprawie ujawnienia teczki Marka Belki przed ustaleniem, czy jest to zgodne z obecnym stanem prawnym. Jest dużo \"komplikacji prawnych\" – mówił dziennikarzom Leon Kieres.

REKLAMA

Wciąż bowiem nie jest jasne, czy wchodząca właśnie w życie nowelizacja ustawy o ochronie informacji niejawnych pozwala na udostępnienie akt premiera opinii publicznej.

Działam w stanie najwyższego skomplikowania prawa. Co ustawa, co nowelizacja tej ustawy, to wprowadza zamiast uproszczenia, dodatkowe komplikacje. Ode mnie wymaga się podjęcia decyzji, a następnie te decyzje są kontestowane - narzekał szef IPN-u. Wg Leona Kiersa nowelizacja ustawy o ochronie informacji niejawnych nie chroni już danych współpracowników SB działających po 1983 roku.

Zdezorientowani są członkowie kolegium Instytutu Pamięci Narodowej i historycy IPN-u. Ich zdaniem klauzula roku 1983 chroniąca dane tajnych współpracowników w ogóle nie powinna obowiązywać. Ujawnienia materiałów SB dotyczących Marka Belki domagają posłowie z orlenowskiej komisji śledczej. Także szef rządu zadeklarował w środę, że chce odtajnienia materiałów z Instytutu Pamięci Narodowej na swój temat.

Posłuchaj relacji reporterki RMF Miry Skórki:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Z kolei Marek Belka ponownie zapewniał w Sejmie, że nie był tajnym współpracownikiem służb PRL. Oświadczył, że zawartość jego teczki jest przedmiotem gry, w której kompetencja i bezstronność się nie liczą. Przyznał, że w latach 80. interesowały się nim służby. Naciskano na mnie – mówił premier - posługując się zarówno groźbą, jak i apelując do uczuć patriotycznych, ostrzegając również o możliwości wystąpienia prób werbunku ze strony służb amerykańskich.

Premier podkreślił, że miał świadomość, iż istnieje \"cienka granica\" między lojalnością wobec PRL, jedynego - jak powiedział - państwa, które było jego ojczyzną, a współpracą ze służbami. Granicy tej nie przekroczyłem Belka powtórzył, że w 1984 roku przed wyjazdem na stypendium do USA podpisał tzw. instrukcję wyjazdową, ale - jak zapewnił - nie był tajnym współpracownikiem służb PRL.