Do 10 zakładów produkujących żywność w północno-wschodniej Polsce trafiła zanieczyszczona sól. Jej źródłem były dwie hurtownie - na Podlasiu i na Mazurach. Według inspektorów, soli znalezionej w zakładach było za mało, by jej użycie w produktach mogło być niebezpieczne dla konsumentów.

REKLAMA
Zobacz również:

Na Podlasiu zanieczyszczona sól trafiła do 9 zakładów, głównie produkujących wędliny. Sanepid na razie sprawdza jeszcze, jak dużo jej było. Natomiast na Mazurach liczby już znamy. W jednej z hurtowni spożywczych w Ostródzie wykryto prawie 1,5 tony soli. Trafiła do jednej z ostródzkich piekarni - tam wykryto 400-kilogramowy zapas, który mógł wystarczyć na przynajmniej miesiąc produkcji. Pracownicy hurtowni spożywczej tłumaczyli inspektorom sanepidu, że nie byli świadomi, co sprzedają. Sól wypadowa była zapakowana w 50-kilogramowe worki z literą "W". Pracownicy hurtowni przekonywali, że sądzili, iż litera "W" oznacza "sól workowaną" - mówi Elżbieta Łabaj z warmińsko-mazurskiego sanepidu.

Kontrole jeszcze się nie kończą, Sanepid czeka na dokumenty z prokuratury prowadzącej śledztwo w sprawie afery solnej. Te dokumenty pomogą lepiej ustalić listę zakładów, do których trafiała zanieczyszczona sól.

Inspektorzy przy okazji uspokajają klientów tych zakładów. Te ilości soli wypadowej, których użyto do produkcji żywności, są tak niewielkie, że nie ma zagrożenia dla naszego zdrowia - zapewnia Elżbieta Łabaj.

Przemysłowa sól trafiała do sklepów w całym kraju

Policjanci z CBŚ przygotowali listę firm, które kupowały sól w trzech objętych postępowaniem prokuratorskim firmach. Na liście, która ma być stale uaktualniana, jest ok. 40 firm, głównie przetwórstwa spożywczego i piekarni, przede wszystkim z Wielkopolski, ale także ze Śląska, województwa lubuskiego i Mazowsza.

Jak ustaliła CBŚ i prokuratura, trzy firmy - dwie z województwa kujawsko-pomorskiego i jedna Wielkopolski - mogły sprzedawać miesięcznie tysiące ton niejadalnej soli, twierdząc, że to sól spożywcza. Z ustaleń CBŚ wynika, każda z firm miesięcznie sprzedawała mniej więcej tysiąc ton soli. Kupowały ją jako tzw. sól wypadową - odpad przy produkcji chlorku wapnia, używany m.in. do posypywania zimą dróg - po mniej więcej 130 zł za tonę i sprzedawały jako spożywczą po mniej więcej 400 złotych.

Sól trafiała głównie do odbiorców hurtowych, wytwórni wędlin, przetwórni ryb, mleczarni czy piekarni. Stamtąd mogła trafić do sklepów w całym kraju. Wyniki ekspertyzy soli wykonanej przez biegłych będą znane za kilka dni.

Zatrzymani twierdzą, że są niewinni

W sprawie zatrzymano do tej pory pięć osób. Usłyszały zarzuty wprowadzenia do obrotu środka spożywczego szkodliwego dla zdrowia lub życia człowieka. Grozi im do pięciu lat więzienia.

Poznańska prokuratura nie wyklucza, że zaostrzy zarzuty. Prokuratura czeka na szczegółowe opinie biegłych dotyczące soli. Sprawa nie jest prosta, będziemy musieli przeprowadzić szereg specjalistycznych badań i dopiero te badania być może pozwolą nam na zmianę kwalifikacji prawnej czynu - mówi rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Poznaniu Magdalena Mazur-Prus.

Podejrzani nie przyznali się do zarzucanych im czynów. Prokuratura zastosowała wobec nich dozór policyjny i poręczenie majątkowe.

Siarczan sodu, który występuje w nadmiarze w soli sprzedawanej w podejrzanych zakładach, nie jest środkiem wpisanym na listę szkodliwych dla zdrowia, ale jego nadmierne spożycie może powodować zaburzenia żołądkowo-jelitowe.