​Telewizja Dami opublikowała nagranie rozmowy działaczy dolnośląskim struktur Prawa i Sprawiedliwości. "Tacy sami ludzie jesteśmy, jak ci w PO czy SLD, niczym się nie różnimy i każdy jest pazerny, każdy by coś chciał, tylko różnimy się szefami" - słyszymy na nagraniu.

REKLAMA

Jak podaje "Gazeta Wyborcza" i Onet, w wałbrzyskim PiS od dłuższego czasu są tarcia. Władzę pełniła tam z początku Anna Zalewska, która jednak wyjechała do Brukseli po zdobyciu mandatu w wyborach do PE. Później okręgiem zajął się Michał Dworczyk, który jednak więcej czasu przebywa w Warszawie, więc swoim przedstawicielem uczynił Kamila Zielińskiego - ówczesnego wojewodę dolnośląskiego.

Wybór nie spodobał się lokalnym działaczom, którzy wysłali w tej sprawie nawet petycję do Jarosława Kaczyńskiego. Według "Gazety Wyborczej" to właśnie tej sprawy dotyczy nagrana rozmowa. Były doradca wicewojewody Bartłomiej Grzegorczyk oraz ojczym Kamila Zielińskiego Janusz Czyż rozmawiali z Radosławem Łozińskim, przekonując go, by usunął swój podpis pod petycją.

Ja doceniam, że jesteś odważny chłop i nie spier... jak reszta, ale nie prowokuj, bo, k..., człowieku, zniszczą cię - mówi Czyż.

Ostrzega także Łozińskiego, że petycję podpisze może 10 osób na 100. I później do kogo się będą przypie... - pyta. Jeden dał ci pracę, drugi może ci ją odebrać - mówi z kolei Gregorczyk.

Politycy zapewniali także, że Zieliński ma poparcie najważniejszych polityków PiS. Czyż podkreśla, że "nikt nam tu nie wejdzie". A panią europoseł (Annę Zalewską) to będziemy tylko zapraszać i też nie będzie mogła mieszać, ani coś - mówi Czyż.

Lokalni działacze rozmawiali także o własnej partii. Mówiłem o tych ludziach - tacy sami ludzie jesteśmy, jak ci w PO czy SLD, niczym się nie różnimy i każdy jest pazerny, każdy by coś chciał, tylko różnimy się szefami, którzy, k..., mają jakieś tam wiesz..., bo Kaczyński to jest dla mnie wzór i tyle. Ja jestem kaczystą, nie PiS-owcem, ale z uwagi na to, że trzeba było, to się zapisałem do tego PiS, tak jak i reszta - mówił Czyż.

Taśmy do lokalnej telewizji Dami miał przekazać właśnie Radosław Łoziński. Były wojewoda Kamil Zieliński określił to jako "zwykłe koleżeńskie świństwo". Jeśli ktoś idzie na prywatne spotkanie i je nagrywa, to wykracza poza normy moralne - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Jak podał Onet, w sprawie nagrań władze PiS mają jeszcze w środę ogłosić "radykalne decyzje".