28 działaczy Greenpeace oskarżonych w związku z blokadą rozładunku węgla w porcie w Gdańsku. Do sądu wysłany został akt oskarżenia w sprawie akcji z września 2019 roku. Aktywiści organizacji wspięli się wtedy na portowe dźwigi i rozwiesili transparenty "Polska bez węgla 2030". Jak dowiedział się reporter RMF FM, straty portu były jednak wielokrotnie niższe, niż początkowo je określono.

REKLAMA

W porcie wglowym w Gdasku trwa pokojowy protest na rzecz #PolskaBezWegla2030. Aktywistki i aktywici domagaj si od @PremierRP wyznaczenia daty odejcia od wgla i realizacji sprawiedliwej transformacji energetycznej opartej na #OZE. https://t.co/8o8vuQ0XYb pic.twitter.com/OqngS208Oy

Greenpeace_PLSeptember 11, 2019

28 działaczy Greenpeace odpowiedzieć ma za tzw. naruszenie miru domowego w związku z wtargnięciem na teren portu bez zgody jego zarządcy. Grozi im za to maksymalnie do roku więzienia. Oskarżeni są jednak także o uniemożliwienie pracy i eksploatacji urządzeń portowych o wielkiej wartości. Chodzi o dwa żurawie oraz leje rozładunkowe, warto odpowiednio około 4 mln euro i niespełna 3 mln złotych. Skutkiem zablokowania portowej infrastruktury, były oczywiście straty finansowe. Maksymalna kara, jaka może grozić oskarżonym aktywistom za drugie z przestępstw, to 10 lat więzienia.

Zaskoczeniem jest jednak wysokość strat. To kilkadziesiąt tysięcy złotych, a nie prawie pół miliona, jak początkowo zakładano w śledztwie w tej sprawie. Oskarżeni działali wspólnie i w porozumieniu. Swoim działaniem uczynili niezdatnymi do użytku urządzenia rozładunkowe, czym spowodowali na rzecz pokrzywdzonego stratę na kwotę nie mniejszą niż 30 tysięcy 93 złote i 93 grosze - powiedział RMF FM Mariusz Duszyński z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Na kwotę 491 tysięcy złotych śledczy wyliczyli straty Portu Północnego w Gdańsku, gdy we wrześniu 2019 roku przedstawiali zarzuty działaczom Greenpeace.

"Jesteśmy na skraju katastrofy"

Podczas przesłuchań aktywiści i aktywistki organizacji nie przyznali się do winy. Składali jedynie oświadczenia, w których tłumaczyli, że ich działanie było pokojową akcją protestacyjną. Miała ona zwrócić uwagę na kryzys klimatyczny na świecie, sytuację w Polsce i bierność polskiego rządu w sprawie odejścia od węgla.

Jesteśmy na skraju katastrofy klimatycznej. Zostało 10 lat na podjęcie realnych działań, aby jej zapobiec. W tym czasie Polska musi całkowicie odejść od spalania węgla. Aktywiści i aktywistki, którzy protestowali w wrześniu 2019 roku w Gdańsku w odróżnieniu od polityków rozumieją powagę tej sytuacji. Liczymy na to, że w toku postępowania sądowego, wszystkie okoliczności związane z tym pokojowym protestem zostaną uwzględnione i zostanie zweryfikowane, czy zachowanie aktywistek i aktywistów było społecznie szkodliwe - mówił RMF FM Paweł Szypulski, dyrektor Greenpeace Polska.

28 działaczy Greenpeace z Polski, ale też m.in. z Dani, Austrii, Finlandii, Niemiec i Holandii przypłynęło pontonami do Portu Północnego w Gdańsku wczesnym rankiem 11 września 2019 roku. Wspięli się na dwa portowe dźwigi i rozwiesili na nich transparenty - m.in. z hasłem "Polska bez węgla 2030". Mimo apeli ochrony portu i policji nie chcieli zejść z urządzeń. Część z nich protest zakończyła tego samego dnia.

10 aktywistw i aktywistek spdzio noc na dwigach w terminalu wglowym portu w Gdasku, gdzie weszli w rod rano i skd wezwali polski rzd do ogoszenia planu odejcia od wgla do 2030 roku. Pokojowy protest trwa ju czwarty dzie. #PolskaBezWegla2030 https://t.co/4p2zdve91g pic.twitter.com/CHb9vYKWmw

Greenpeace_PLSeptember 12, 2019

10 osób spędziło nocna dźwigach. Protest zakończyli po ponad dobie. Wszyscy po zejściu z urządzeń byli zatrzymywaniu przez policję. Nie stawiali oporu.