"W przypadku każdego z referendów przeprowadzanych na terenie kraju prezydent składa decyzję o udziale w nim w ręce samych obywateli. W przypadku Warszawy nie formułował żadnych apeli. Zadeklarował tylko - zapytany przez dziennikarza - jak sam się zachowa jako warszawiak. Dziś tylko różni obłudnicy, jak prezes Kaczyński, który w sprawie Łodzi zalecał, żeby mieszkańcy nie szli na referendum, twierdzą inaczej. Z referendami generalnie jest jak z Kalim. Jak można odwołać prezydenta, to dla Kalego dobrze. Jak nie można, to jest źle" - mówi Tomasz Nałęcz odpowiadając na pytania słuchaczy RMF FM.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Doradca prezydenta wyjaśnia, dlaczego lepiej nie iść na referendum warszawskie. Jeśli jest bójka na wiejskiej zabawie i ja zaangażuję się w bójkę, nawet w obronie honoru dam, to jednocześnie akceptuję fakt tej bójki. Jeśli uważam, że jestem przeciwnikiem bójek, to czekam z boku aż policja przywróci sytuację do porządku.

Damy najskuteczniej można bronić nie idąc na referendum. Liczba sztachet potrzebnych, żeby zatłuc tę damę jest za mała w ręku agresorów. Moją sztachetą mogę damę zabić, bo jeśli pójdę i zagłosuję, to próg frekwencyjny zostanie osiągnięty i zwolennicy bicia dam będą ją moją sztachetą dobijać do końca - dodaje.

Wycofać się? To nie jest ukochany pomysł prezydenta



Projekt prezydenckiej ustawy w sprawie referendów jest w Sejmie i teraz to od posłów zależy co oni z nim zrobią
- mówi pytany, czy prezydent odpowie na apel Jarosława Kaczyńskiego i wycofa się zaproponowanych zmian. To nie jest ukochany pomysł prezydenta, to jest propozycja wybitnych ekspertów od spraw samorządności m.in. profesora Kuleszy - mówi o projekcie gość RMF FM.

Chodziło o zasadę obecną w świecie demokracji, że odwołuje się w podobny sposób, jak się powołuje. Referendum odwoławcze jest odstępstwem od tej reguły. Znacznie niższą liczbą głosów można kogoś odwołać niż się go powołało. W zaproponowanym projekcie zmian, chodzi o to, żeby odwołania następowały dopiero w sytuacjach skrajnych - dodaje.

Komorowski jak ksiądz Robak. Pogrzeby przed 27 września 2014 roku



Jak donosi "Rzeczpospolita", brakuje pieniędzy na kolejne identyfikacje bohaterów polskiego podziemia niepodległościowego. Prezydent interesuje się pracami na Łączce. Uczestniczyłem w spotkaniu szefa IPN, ministra Kunerta i Bronisława Komorowskiego. Panowie mówili, że jakoś sobie z tymi pieniędzmi poradzą - mówi Tomasz Nałęcz w RMF FM. Ale jeśli sytuacja będzie podbramkowa, prezydent zaangażuje się w pomoc jako kwestor. Jeśli zajdzie potrzeba, to Bronisław Komorowski będzie jak ksiądz Robak kwestujący na sprawy narodowe - dodaje.

Podczas spotkania szefa IPN, ministra Kunerta i prezydenta RP ustalono także wstępny dodatek do pogrzebów ofiar ekshumowanych na Łączce. Ustalono, że trzeba postarać się zdążyć z pogrzebami na 75-lecie powstania Polskiego Państwa Podziemnego. Przypomnę, że to 27 września 2014 roku. To napięty termin, ale piękna i symboliczna data. Tam na Łączce leżą przecież bohaterowie Polskiego Państwa Podziemnego - mówi doradca prezydenta w RMF FM.

Zgoda na odwołanie szefa SKW dopiero po wysłuchaniu go na komisji

Prezydent nie zgodził się jeszcze na odwołanie szefa SKW. Decyzja w sprawie dymisji generała Noska zostanie podjęta prawdopodobnie po kolejnym posiedzeniu Komisji ds. Służb Specjalnych, która wysłucha generała - mówi Nałęcz w RMF FM.