Ok. 200 osób demonstrowało w Warszawie swoją dezaprobatę wobec Romana Giertycha. „Wolę emigrację, niż Romana edukację”, „Albo Ty wyjeżdżasz, albo My wyjeżdżamy” – transparenty tej treści nieśli manifestanci.

REKLAMA

Manifestacji nie przeszkodził nawet rzęsisty deszcz, jaki spadł na Warszawę. Demonstranci skierowali się w stronę Pałacu Prezydenckiego. Po drodze spotkali inny marsz – osób walczących o legalizację marihuany. Takie pikiety odbywały się dziś w kilkudziesięciu krajach. Obie grupy połączyły siły.

Tym razem powody manifestacji były dwa. Obok nominacji na ministra edukacji dla Romana Giertycha młodzi ludzie protestowali przeciwko przemocy, jakiej doznał we wtorek ich znajomy. Został pchnięty nożem jako osoba z listy ludzi zwalczanych przez neofaszystów. A to właśnie tą grupę Roman Giertych – zdaniem młodzieży – ośmiela do działania.

Manifestanci mówili, że chodzi im o demonstrację swoich poglądów. - To jest dobry sygnał, dla tych ludzi, którzy rządzą w tym momencie, że jednak jakiś sprzeciw społeczny jest. Jeżeli IV Rzeczpospolita ma wyglądać w ten sposób, że politycy są nominowani wedle klucza partyjnego i nikt na to nie reaguje, to jest to chyba najgorsze - mówił jeden z demonstrantów.

Cieszę się, że jeszcze nie mam dzieci w wieku szkolnym, bo nie chciałabym, żeby chodziły do szkoły, gdy ministrem edukacji jest człowiek, który odbudował w Polsce Młodzież Wszechpolską, czyli organizację faszystowską – nazwijmy to po imieniu. Ja sprzeciwiam się głoszeniu faszyzmu - podkreśliła jedna z protestujących.

Manifestacje odbyły się także na ulicach Białegostoku i Katowic. W stolicy Śląska doszło do ostrej wymiany zdań i przepychanek z uczestnikami demonstracji zwolenników ministra edukacji. Interweniowała policja.

Organizatorzy manifestacji przeciwko Romanowi Giertychowi na stanowisku ministra edukacji zapowiadają zaostrzenie formy protestów.

To już kolejny protest przeciwko nowemu szefowi resortu edukacji. W ubiegły weekend fala demonstracji przetoczyła się przez wiele polskich miast. Do premiera trafiła także petycja z wnioskiem o odwołanie Romana Giertycha z rządu, pod którą podpisało się 60 tysięcy osób.