Szczeciński Urząd Miejski zakazał rozmawiania z dziennikarzami pracownikom Miejskiego Ośrodka Interwencji Kryzysowej oraz Domu Dziecka, w którym pracował mężczyzna-pedofil. Oficjalny powód to dobro nieletnich. Nieoficjalny to taki, że dziennikarze poznali zbyt wiele szczegółów, które kompromitują urzędników.

REKLAMA

O skłonnościach 27-letniego wolontariusza aresztowanego w Szczecinie wiedzieli dyrektorzy kilku placówek – wynika z informacji, do których dotarł reporter RMF FM Paweł Żuchowski. Kilka lat temu mężczyzna pracował w ośrodku dla dzieci w Tanowie pod Policami. Dyrekcja placówki zrezygnowała z jego pomocy gdy zauważono, że mężczyzna przytula się do chłopców. To był prawdopodobnie pierwszy sygnał, że nie powinien zajmować się dziećmi.

Wolontariusz szybko znalazł zajęcie w Domu Dziecka w Szczecinie. Już wtedy - ówczesny dyrektor otrzymał informacje od wychowawców z Tanowa o powodach usunięcia go z tamtej placówki. Wszystko wskazuje na to, że zbagatelizował te informacje. Pedofil przez kilka lat bezkarnie krążył wśród wychowanków domów dziecka. Pracował w ośrodku z dziećmi w Tanowie, pracował w świetlicy środowiskowej i w TPD - przyznała Bożena Kawicka dyrektor Miejskiego Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Szczecinie.

Obecna dyrekcja szczecińskiej placówki podejrzewając, że mężczyzna może mieć problemy osobiste skierowała go na leczenie do Miejskiego Ośrodka Interwencji Kryzysowej. Tam 27-latek przeszedł 8 sesji terapeutycznych. Leczenie przerwał. Pracownicy tego ośrodka - jak twierdzą - sugerowali dyrekcji Domu Dziecka, aby na czas terapii mężczyzna został odsunięty od pracy z dziećmi. Niestety - pracował nadal. Co więcej w poniedziałek miał jechać z dziećmi na wycieczkę.

Podejrzany już przyznał się do winy, wstępnie przedstawiono zarzuty utrwalania treści pornograficznych i innych czynności seksualnych z osobami małoletnimi. Grozi mu do 12 lat więzienia.