To była największa tragedia w historii KGHM-u. Rok temu w kopalni Rudna w Polkowicach na Dolnym Śląsku doszło do potężnego wstrząsu. Kilometr pod ziemią zginęło ośmiu górników. Akcja ratownicza trwała blisko dobę. Okoliczności tragedii wciąż wyjaśnia prokuratura. Koncern zapewnia, że od tego czasu pojawiły się procedury poprawiające bezpieczeństwo.

REKLAMA

Śledztwo w sprawia katastrofy w kopalni zostało przedłużone do 31 maja. Prokuratura zapewnia, że postępowanie jest na zaawansowanym etapie. Jest to jednak bardzo skomplikowana sprawa.

Obecnie śledczy oczekują na dodatkowe opinie, między innymi z Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu oraz na opinię biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków przy pracy pod ziemią. Po uzyskaniu tych dokumentów prokuratura oceni zgromadzony do tej pory materiał dowodowy i podejmie decyzję, w jakim kierunku powinno dalej potoczyć się postępowanie.

Komora oddziału C23, w której doszło do tragedii nie jest wykorzystywana. Po zakończeniu akcji ratowniczej wywieziono z niej maszyny i zdemontowano część wyposażenia. Teren został odizolowany specjalnymi tamami i wyłączony z użytku. Nowe miejsce eksploatacji powstaje obecnie dwa kilometry dalej.

Po ubiegłorocznej tragedii KGHM zlecił dokładną analizę zagrożeń tąpnięciami we wszystkich miejscach eksploatacji. Wprowadzono dodatkowe obserwacje w najbardziej zagrożonych rejonach. W planach jest wdrożenie ciągłego monitorowania on-line aktywności sejsmicznej w okolicach poszczególnych komór. Uruchomiono także program badawczy, który ma pomóc w wypracowaniu nowych metod prognozowania tąpnięć. Działania te mają objąć nie tylko kopalnię Rudna, ale wszystkie zakłady górnicze pod zarządem KGHM.

W poprawie bezpieczeństwa pomóc mają także nowe rozwiązania techniczne. Chodzi między innymi o taką konstrukcję maszyn górniczych, która w przypadku wstrząsu chroniłaby pracowników.

Wydarzenia sprzed roku upamiętniono dziś tablicą, która stanęła na dziedzińcu siedziby KGHM w Lubinie.

(adap)