Czy bez lubelskiego lipca byłby "Sierpień 80"? Może by i był, ale najpierw był lipiec w Lublinie. Niestety te wydarzenia - mimo właśnie obchodzonej 40. rocznicy - wciąż nie przebiły się do świadomości Polaków. A szkoda.

REKLAMA

Końcówka lat 70. to był czas coraz mocniej narastającego kryzysu gospodarczego. Brakowało surowców do produkcji, dochodziło do przerw w dostawach energii i gazu, oraz przestojów w zakładach pracy. Ekonomia PRL i ambitne gierkowskie plany okazały się niewypałem. Zaczęło brakować podstawowych produktów - w tym żywnościowych.

Zaczęło się od kotleta

Zaczęło się od kłamstwa władz, które obiecały 7 lipca (dzień wcześniej), że podwyżki nie dotkną bufetów zakładowych. 8 lipca 1980 roku w świdnickiej Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego rozpoczął się strajk. Cena obiadu tzw. "wkładki mięsnej" została podniesiona o ponad 80 procent - z ówczesnych 10 zł 20 gr na 18 zł 10 gr. W tym dniu był kotlet schabowy. I również w Świdniku zostało podpisane pierwsze porozumienie pomiędzy strajkującymi a władzami. Ustalono również postulaty polityczne jak nierepresjonowanie strajkujących, czy też możliwości swobodniejszej działalności związkowej. Fala strajków rozlała się na ponad 150 zakładów pracy. W samym Lublinie było ich ponad 90. W tym największe jak Fabryka Samochodów Ciężarowych, Zakłady Mięsne - czy wreszcie lokomotywownia i MPK. Kolejarze zatrzymali cały transport kolejowy we wschodniej Polsce ustawiając na zwrotnicach parowozy. Stanęło też Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne a następnie: MPO, CPN, PKS. W regionie stanęły największe zakłady: Fabryka Łożysk Tocznych w Kraśniku, Huta Szkła w Lubartowie, Zakłady Azotowe w Puławach i wiele innych.

Nowa taktyka strajków


To było dla milicji i SB duże zaskoczenie. Po pierwsze protestujący nie wychodzili na ulice i nie organizowali żadnych protestów na terenie miasta. Wszystko odbywało się na terenie fabryk i z własną służbą porządkową. Dzięki temu uniknięto możliwości spacyfikowania protestu przez siły milicyjne i wojskowe. Po drugie robotnicy i inteligenci (kapelusznicy i robociarze) strajkowali razem. Po trzecie - zorganizowano coś w rodzaju służby prasowej opartej głównie na studentach Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Poruszali się między zakładami pracy i zbierali informacje o aktualnej sytuacji. Później przekazywano je zagranicznym mediom. Potem informacje trafiały do Polski za pośrednictwem Radia Wolna Europa. Co ciekawe żaden ze strajków nie zakończył się pacyfikacją zakładu pracy. Wszystkie załogi podpisały porozumienia z dyrekcjami zakładów. Te metody z powodzeniem zastosowano miesiąc później na wybrzeżu.


TU ZNAJDZIESZ WIĘCEJ INFORMACJI O "LIPCU 80"