Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów jest wyjątkowe i to z wielu względów. Jest najwyżej położonym schroniskiem w Tatrach Polskich i jednocześnie jedynym, do którego nie da się dojechać. Można tam tylko dojść, co nie jest wcale łatwym zadaniem. Wyjątkowa jest tu szarlotka, wiele razy uznawana za najlepszą w Tatrach. Wyjątkowe są też prowadzące schronisko - siostry Marta i Marychna Krzeptowskie.

REKLAMA

/ Maciej Pałahicki / RMF FM
/ Maciej Pałahicki / RMF FM
/ Maciej Pałahicki / RMF FM
/ Maciej Pałahicki / RMF FM
/ Maciej Pałahicki / RMF FM
/ Maciej Pałahicki / RMF FM
/ Maciej Pałahicki / RMF FM
/ Maciej Pałahicki / RMF FM
/ Maciej Pałahicki / RMF FM
/ Maciej Pałahicki / RMF FM

Obecne schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich jest już czwartym lub nawet piątym w tym miejscu (w zależności jak liczyć). Poprzednie nie miały szczęścia do odwiedzających. Wiele razy niszczone, dewastowane, były remontowane i odbudowywane. Trzecie schronisko, wybudowane w 1931 roku przez Zakopiański Oddział PTTK, przetrwało II wojnę światową, ale spłonęło w 1945 roku w niewyjaśnionych do końca okolicznościach. Prawdopodobnie zostało podpalone przez patrol żołnierzy radzieckich.

Rok później dzierżawcy schroniska Maria i Andrzej Krzeptowscy własnym sumptem postawili niewielkie schronisko, "mały domek" dla turystów, który przetrwał do dziś i teraz służy Tatrzańskiemu Parkowi Narodowemu.

W roku 1948 Polskie Towarzystwo Tatrzańskie rozpoczęło budowę nowego schroniska, co tak opisuje Janusz Konieczniak w swojej "Encyklopedii schronisk tatrzańskich": "Obiekt zlokalizowany został nad północnym brzegiem Przedniego Stawu, na wysokości 1671 m n.p.m.. Wykonany został według projektu zespołu architektów: Anny Górskiej, Jana Chmielewskiego (szefa zespołu), Jędrzeja Czarniaka, Gerarda Ciołka i Jerzego Mokrzyńskiego. Pomimo dużej kubatury (3900 m3) schronisko zostało starannie wkomponowane w otaczający krajobraz, w stylu łączącym harmonijnie drewno, kamień i elementy stylu podhalańskiego. Roboty budowlane wykonało MPRB Zakopane pod kierownictwem Michała Górskiego. Prace ciesielskie prowadził majster cieśla Stanisław Bukowski-Palarz. Budowa schroniska została zakończona w roku 1953 przez Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze. Mury budynku o grubości 90 cm, zbudowane są z granitu zebranego na miejscu i obrobionego bez naruszenia płaszczyzn widocznych - kory zwietrzelinowej, powłoki mchów i porostów. Potężny dach pokrywają dwie warstwy gontów, przedzielone papą i uszczelnione sznurem smołowym, w celu zapobieżenia nabijaniu pyłu śnieżnego między klepki.

Wnętrze stanowi parter i obszerne poddasze. Przy wejściu, nad główną klatkę schodową, znajduje się od roku 1954 kapliczka z mocno zniszczoną ceramiczną figurką Chrystusa Frasobliwego, znalezioną w pogorzelisku schroniska spalonego w 1945 roku.

Schronisko przechodziło kilka modernizacji, największą w 2009 i 2010 roku, kiedy powstała nowa elektrownia i oczyszczalnia ścieków. Natomiast od 1968, na ostatnim odcinku z Doliny Roztoki, towar dowożony jest specjalną kolejka linową. Wcześniej tę trasę musiały pokonywać konie z towarem na grzbiecie.

Oprócz wszystkich "naj", jakie zostały wymienione, jesteśmy też eko-liderem Małopolski. Bardzo dbamy o to, by nasze schronisko było zieloną wyspą. Cała energia, którą mamy w schronisku jest zieloną energią, produkowaną przez naszą elektrownie wodną. Mamy z tego ogrzewanie, mamy supernowoczesną oczyszczalnię ścieków, mamy kuchnię, która też jest elektryczna i wodę grzejemy elektrycznie - mówi z dumą Marychna Krzeptowska.

/ Maciej Pałahicki / RMF FM
/ Maciej Pałahicki / RMF FM
/ Maciej Pałahicki / RMF FM
/ Maciej Pałahicki / RMF FM
/ Maciej Pałahicki / RMF FM
/ Maciej Pałahicki / RMF FM
/ Maciej Pałahicki / RMF FM

Położenie schroniska - najbardziej "wysokogórskie" z górskich w Polsce, nastręcza problemów nie tylko z zaopatrzeniem. Czasami zimą jest niemal dosłowne odcięte od świata przez śnieg. W styczniu przez obfite opady śniegu tak zwiększyło się zagrożenie lawinowe, że ratownicy TOPR musieli ewakuować wszystkich przebywających w schronisku turystów, za pomocą śmigłowca. To była jedyna bezpieczna droga. Na miejscu została załoga schroniska, o której Marychna Krzeptowska mówi, że jest niesamowita: W sezonie jest dużo osób, które przychodzą tylko na dwa, trzy miesiące, to są dziewczyny albo chłopaki - studenci, też bardzo fajni wszyscy, natomiast ten nasz stały personel... Głównym trzonem jest pan Mietek, który pracuje w Pięciu Stawach 51 lat. Zatrudniła go jeszcze moja babcia. Pracuje z nami też Darek, który jest synem Mietka. On się z nami wychowywał, jako dziecko, w Pięciu Stawach, a potem jak już wydoroślał, zaczął z nami pracować. Jest naszym szefem kuchni. I te wszystkie przepyszne pomidorowe i legendarny żurek, to jest jego zasługa. Jest z nami też Krysia, która w zeszłym roku miała dwudziestolecie pracy. Krystyna jest posiadaczką najpiękniejszego uśmiechu w Tatrach. Myślę, że jest najbardziej rozpoznawaną naszą "frontmenką", za którą przepada większość tatrzańskich turystów, bo ona rzeczywiście ma takie nieprawdopodobnie ciepłe usposobienie i jest dla wszystkich zawsze bardzo miła - mówi prowadząca schronisko.

Schronisko prowadzi własną szkołę górską, która specjalizuje się w kursach zimowych. Lawinowe, skiturowe, nawigacji, a nawet... poruszania się po lodowcach. Od lat w Dolinie Pięciu Stawów Polskich organizowane są Dni Lawinowo - Skiturowe. Można śmiało powiedzieć, że schronisko wychowało już kilka pokoleń "górołazów", szczególnie tych zimowych. Kolejne pokolenie także pracuje w schronisku. Teraz to jest Hanka - córka Marychny. Jest to zdecydowanie fantastyczne. Taka możliwość rozwoju w górach i całe życie tam na nartach. I oczywiście z mamą, kiedy robiłyśmy tam razem naleśniki, albo bigos. Zawsze było to bardzo fajne i wszyscy się cieszymy i całym sercem kochamy Pięć Stawów. A do szkoły nie było znowu tak daleko, wystarczy wstać o 5.30 - zapewnia.