​Pięć sztuk broni palnej oraz kilkaset sztuk amunicji znaleziono podczas przeszukań u zatrzymanego wczoraj Jana S. - dowiedzieli się reporterzy RMF FM. Mężczyzna to handlarz dopalaczami, który miał zlecać zabójstwa ścigających go policjantów oraz ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry.

REKLAMA

Służby znalazły długi karabin samopowtarzalny, strzelbę, pistolet, rewolwer Smith & Wesson, a także wiatrówkę z lunetą. Do tego ponad 250 sztuk różnej amunicji. Z naszych informacji wynika, że arsenał odkryto w Milanówku, w lokalu należącym do rodziny Jana S.

28-latek prowadził biznes narkotykowy na bardzo dużą skalę, miał zlecać zabójstwa osób, które uznał za zagrożenie dla swoich interesów. Byli to m.in. policjanci ze stołecznego wydziału narkotykowego, a także minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

Mężczyzna był poszukiwany dwoma listami gończymi, dwoma europejskimi nakazami aresztowania, wystawiono za nim też czerwoną notę Interpolu. Jan S. został zatrzymany wczoraj w Milanówku.

Ziobro: To świadczy o tym, że państwo działa

Determinacja handlarza dopalaczami, który zlecił zabicie stawiającego mu zarzuty prokuratora i mnie, świadczy o tym, że państwo działa, a wprowadzone z mojej inicjatywy przepisy uderzające w handel "białą śmiercią" są skuteczne. Moim obowiązkiem jako prokuratora generalnego jest troska o sprawiedliwość, ale także o ludzi, którzy stoją po jej stronie. Dlatego będę bezwzględnie reagował na wszelkie działania wymierzone w moich współpracowników, prokuratorów i wszystkich przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości, którzy ofiarnie i z zaangażowaniem walczą z przestępcami - zapewnił Zbigniew Ziobro.

Minister pogratulował też prokuratorom i policjantom, którzy doprowadzili do zatrzymania Jana S. i rozbicia kierowanej przez niego prawie 100-osobowej grupy handlującej m.in. dopalaczami.

Ziobro podkreślił przy tym, że prokuratura będzie zabiegać przed sądem, aby zatrzymanych spotkała jak najsurowsza kara. Zasłużyli na bezwzględne potraktowanie, mając - jak wynika z ustaleń śledztwa - na sumieniu nastolatków, którzy zmarli po zażyciu dopalaczy - dodał.

Sprawa wyszła na jaw przypadkiem

Według informacji "Rzeczpospolitej" sprawa zlecenia zabójstwa Ziobry wyszła na jaw przypadkiem - po tym, jak stołeczna policja w czerwcu 2018 roku rozbiła zorganizowaną grupę przestępczą handlującą dopalaczami, w której działał Jan S. Przechwycono wtedy ok. 120 kg różnych substancji i narkotyków, ujęto kilku handlarzy.

Jan S. uniknął wpadki - bo prawdopodobnie już wtedy przebywał w Holandii, gdzie chciał rozkręcić fabrykę dopalaczy. Jednak wkrótce wpadł jego współpracownik - "chemik" grupy (ze względów bezpieczeństwa gazeta nie ujawnia jego inicjałów) i zaczął sypać. Zeznał, że za zabicie ministra sprawiedliwości Jan S. zaoferował mu 100 tys. zł. Najpierw miał dostać zadatek, później resztę sumy - czytamy.

Ten sk...n podpisał nową ustawę. Zepsuł mi interes - miał stwierdzić S. pod adresem Ziobry, gdy "chemik" przesłał mu wywiad ministra z października 2018 roku zapowiadający, że "handlarze dopalaczami nie są bezkarni, także ci działający w internecie". Ziobro mówił w nim też o zaostrzeniu prawa i traktowaniu handlarzy dopalaczami tak jak sprzedających narkotyki.

Według "chemika", wywiad rozsierdził Jana S., wkrótce po nim zlecił mu zabójstwo Ziobry. S. uznał, że pozbycie się ministra rozwiąże jego problemy i pozwoli mu dalej działać.