Udział w śmiertelnym pobiciu z użyciem niebezpiecznego narzędzia - taki zarzut usłyszy były milicjant z plutonu ZOMO, podejrzany o krwawe tłumienie strajku górników w kopalni Wujek w 1981 roku. Roman S. został w maju zatrzymany w Chorwacji. Wczoraj trafił do Polski. IPN ścigał także Jana P., który również wyjechał za granicę, unikając zarzutów, oskarżenia i procesu.

REKLAMA

Mężczyzna zostanie przesłuchany prawdopodobnie w przyszłym tygodniu, jednak wszystko zależy od tego, kiedy konwojem zostanie przewieziony z Warszawy do Katowic, bo może to się stać wcześniej. Na razie 62-latek jest w stołecznym areszcie, natomiast śledztwo w jego sprawie prowadzi katowicki oddział Instytutu Pamięci Narodowej. Grozi mu do 10 lat więzienia.

Milicjant od kilku lat był ścigany ENA - nie mieszkał w Polsce, a w Niemczech. Do tego zrzekł się obywatelstwa, a niemiecki wymiar sprawiedliwości odmówił jego wydania. W maju zatrzymali go Chorwaci.

Roman S. jest jednym z dwóch b. członków plutonu specjalnego ZOMO, którzy wyjechali z kraju na początku lat 90., kiedy ówczesna Prokuratura Wojewódzka w Katowicach zajęła się sprawą pacyfikacji śląskich kopalń i zaczęła stawiać zarzuty. S. zmienił nazwisko i zrzekł się obywatelstwa polskiego na rzecz niemieckiego. Do Niemiec, jeszcze przed przesłuchaniem w prokuraturze, uciekł wówczas także Jan P., który ma podwójne obywatelstwo.

Na początku 2004 r. katowicki sąd wydał na wniosek IPN postanowienie o aresztowaniu b. zomowców, co pozwoliło na wystawienie listów gończych wobec obu podejrzanych. W styczniu 2013 r. Instytut przesłał do sądu wniosek o wydanie za S. i P. Europejskich Nakazów Aresztowania. W przypadku S. sąd się do tego przychylił, nie zgodził się natomiast na ściganie P.

Wobec Jana P. Sąd Okręgowy w Katowicach nie uwzględnił naszego wniosku. Z uzasadnienia wynikało, że - jak ustalił sąd - postanowieniem prokuratury w Dortmundzie z 10 maja 1995 r. umorzono postępowanie przeciwko Janowi P. - powiedziała naczelniczka pionu śledczego IPN w Katowicach Ewa Koj.

IPN otrzymał kopię postanowienia o umorzeniu sprawy P. Ponieważ obowiązują nas umowy międzynarodowe, to zgodnie z art. 114 par. 3 pkt 3 Kodeksu karnego jesteśmy związani orzeczeniem sądu innego państwa, które jest w strefie Schengen - powiedziała.

Przepis przywołany przez prok. Koj stanowi, że do prawomocnych orzeczeń sądów lub innych organów państw obcych kończących postępowanie karne - jeżeli wynika to z wiążącej Rzeczpospolitą Polską umowy międzynarodowej - nie stosuje się przepisów o ściganiu. W ślad za tym IPN był zobowiązany do uchylenia listu gończego i umorzenie postępowania wobec P. Miało to miejsce we wrześniu 2018 r.

Pacyfikacja kopalni Wujek

Podczas stanu wojennego, 16 grudnia 1981 r., w czasie pacyfikacji strajku w KWK Wujek w Katowicach milicja użyła broni palnej. Od milicyjnych kul zginęło tam dziewięciu protestujących górników, a ponad 20 innych zostało rannych. Była to największa tragedia stanu wojennego.

Osądzenie byłych milicjantów okazało się niezwykle trudne. Proces w pierwszej instancji toczył się trzy razy. Dopiero w czerwcu 2008 r. Sąd Apelacyjny w Katowicach skazał prawomocnie b. dowódcę plutonu specjalnego Romualda C. na 6 lat więzienia, a 13 jego podwładnym wymierzył od 3,5 do 4 lat więzienia. To C. dał sygnał do otwarcia ognia - wynika z procesu.

Według sądu, w sposób niewątpliwy w toku procesu ustalić można było jedynie, że oskarżeni działali wspólnie oraz że w wyniku działań niektórych z nich, a za wiedzą pozostałych, śmierć ponieśli górnicy. Zmowa milczenia uniemożliwiła wskazanie, kto konkretnie strzelał i zabił lub ranił górników.

Wniesione kasacje oddalił w 2009 r. Sąd Najwyższy - wyrok stał się ostateczny blisko 28 lat po tragedii.

W oddzielnym procesie odpowiadał gen. Czesław Kiszczak, oskarżony o przyczynienie się do śmierci górników w Wujka. Jego proces toczył się przed warszawskim sądem. Pierwszy proces ruszył w 1994 r. - w 1996 r. SO uniewinnił Kiszczaka. W 2004 r. skazał go na 2 lata więzienia w zawieszeniu. W 2008 r. sprawę umorzono z powodu przedawnienia. W 2011 r. ponownie Kiszczaka uniewinniono. Wszystkie wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie, który zwracał sprawy do SO. Kiszczak zmarł w listopadzie 2015 r.