Matka 20-latka, który w czerwcu zmarł po wypadku drogowym, żąda wyjaśnień, jaki wpływ na śmierć chłopaka miał nieuzasadniony postój karetki na bramce opłat na opolskim odcinku A4. Kobieta złożyła już zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez firmę pobierającą opłaty na tej trasie. Ta do 11 sierpnia ma czas na podjęcie decyzji o ewentualnym wszczęciu śledztwa.

REKLAMA

Matka 20-latka chce powołania medycznej instytucji specjalistycznej lub naukowej. Miałaby ona odpowiedzieć na pytania, jaki wpływ na śmierć jej ciężko rannego syna miał nieuzasadniony postój karetki na bramce opłat i w jakim stopniu przyczynił się do jego śmierci.

Kobieta chce też powołania biegłego z dziedziny architektury i sztuki budowlanej, by ten sporządził opinię dotyczącą tego, czy bramki na autostradzie A4 - w tym na węźle Przylesie - mają pas awaryjny dla przejazdu służb ratowniczych, pojazdów policyjnych i strażackich. Jeśli nie - to czy są zbudowane zgodnie ze sztuką i spełniają wymogi bezpieczeństwa.

Firma odpowiedzialna za pobór opłat odpiera zarzuty

Rzeczniczka firmy Kapsch odpowiedzialnej za pobór opłat na autostradzie A4, podtrzymała swoją opinię sprzed kilku tygodni. Jej zdaniem zachowanie ratowników, którzy jechali karetkami z ofiarami wypadku z 2 na 3 czerwca było nieuzasadnione. Jak powiedziała Dorota Prochowicz, ratownicy powinni byli pobrać bezpłatny bilet autostradowy i wjechaliby na autostradę bez przeszkód.

Współczujemy matce ofiary wypadku, ale utrzymujemy, że wjazd na autostradę nie był utrudniony. Złożyliśmy wyjaśnienia w tej sprawie opolskiej policji - powiedziała dodając, że jeśli zajdzie potrzeba, firma Kapsch przekaże śledczym nagrania z monitoringu.

Wiemy, że takie nagrania są, ale o dostęp do nich będzie już zapewne wnioskować prokuratura w Nysie - stwierdził w poniedziałek prokurator Waldemar Chrząszcz.

Wyjaśnienia w tej sprawie na prośbę policji złożył też opolski oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) oraz firma Falck.

Dyrektor operacyjny biura regionalnego firmy Falck w Opolu Piotr Kalociński podkreślił, że w nocy z 2 na 3 czerwca ratownicy zrobili wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo ofiarom wypadku. Zwrócił też uwagę, że procedura wjazdu służb ratowniczych na A4, które posługują się obecnie systemem ViaTOLL przekazanym przez GDDKiA w czerwcu, po 3 czerwca uległa zmianie.

Ratownicy sforsowali bramkę

Przypomnijmy, że mężczyzna był jedną z dwóch ofiar wypadku, które w ciężkim stanie były przewożone w nocy z 2 na 3 czerwca przez autostradę A4. Jadąca z nim na sygnale karetka napotkała na zamknięte szlabany na węźle Przylesie.

Jak mówił po zdarzeniu w czerwcu kierownik ratownictwa medycznego Falck z Brzegu Mariusz Baran ratownicy stali tam 2-3 minuty, a osoby znajdujące się w budkach poboru opłat nie zareagowały na obecność karetek. W związku z tym jeden z ratowników wyszedł z karetki i ręcznie wyłamał szlaban bramki. Według przedstawiciela firmy Falck taka sama sytuacja zdarzyła się przy wyjeździe z autostrady A4 na węźle Prądy. Karetki straciły przez to kilka minut - powiedział wtedy Baran.

20-latek, do którego jechała karetka, zmarł 8 czerwca na skutek obrażeń wewnętrznych.