W Zielonej Górze w spalonym samochodzie strażacy znaleźli ludzkie kości i dwie łopaty. Sprawa wyglądała poważnie i tak też została potraktowana. Śledczy ustalili, że kości pochodzą z wykopalisk archeologicznych – poinformowała w poniedziałek Małgorzata Barska z Komendy Miejskiej Policji w Zielonej Górze.

REKLAMA

Zgłoszenie o porzuconym aucie, które płonie na skraju lasu na obrzeżach Zielonej Góry, w dawnym Drzonkowie, straż pożarna odebrała w niedzielę ok. godz. 10. Ugaszenie forda fiesty nie trwało długo.

W bagażniku auta strażacy znaleźli ludzkie kości - fragment czaszki i żuchwę. Do tego w aucie były dwie łopaty. Wieść o tym znalezisku szybko rozniosła się w internecie.

Policjanci przeprowadzili wnikliwe oględziny spalonego pojazdu i zabezpieczyli znalezione w nim rzeczy. Wszystko wyjaśniło się, kiedy dotarli do właściciela pojazdu. Okazało się, że nie jest to samochód sprawcy okrutnej zbrodni.

Właścicielem fiesty jest archeolog, który oświadczył, że w samochodzie miał kości pochodzące z wykopalisk archeologicznych oraz swój sprzęt. Jego auto ktoś ukradł sprzed domu w Zielonej Górze - powiedziała Barska.

Obecnie pod nadzorem prokuratury jest prowadzone dochodzenie mające na celu ustalenie i ujęcie osoby bądź osób odpowiedzialnych za kradzież forda i jego podpalenie.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Szczecin: Tragiczny pożar w szpitalu. Zaczęło się od papierosa?