"To najbezpieczniejszy i najkorzystniejszy logistycznie sposób na pogodzenie licznych obowiązków drugiej osoby w państwie" - tak Kancelaria Sejmu tłumaczy lot Marka Kuchcińskiego z Warszawy do Rzeszowa. Na pokład rządowego samolotu Kuchciński zabrał w weekend dwoje posłów PiS z regionu: Stanisława Piotrowicza i Krystynę Wróblewską. Posłanka pochwaliła się lotem na portalach społecznościowych, ale potem zdjęcie usunęła.

REKLAMA

Sprawa lotu polityków PiS rządowym samolotem wyszła na jaw po tym, jak "wycieczką" na swoim profilu na Facebooku pochwaliła się Krystyna Wróblewska. Chwilę później zdjęcia, na których widać jak posłanka PiS i kandydatka do Parlamentu Europejskiego w zbliżających się wyborach pozuje w samolocie zostały skasowane.

Wróblewska jest posłanką z okręgu w Rzeszowie. Kuchciński i Piotrowicz również są politykami z Podkarpacia.

"W końcu mamy nowoczesne maszyny, to latamy"

Kancelaria tłumaczy, że marszałkowi w podróżach często towarzyszą "reprezentanci izby" i nie zmienia to kosztu podróży, a wpływa na sprawną realizację programu. O jaki program na weekend chodziło - poza powrotem do domu - kancelaria nie wyjaśnia.

O lataniu z marszałkiem nic nie wie wicemarszałek z PiS Beata Mazurek. Ja do domu nie latam tego typu samolotami. Mieszkam zupełnie gdzie indziej - mówi.

Nic dziwnego w takim wykorzystywaniu rządowej maszyny nie widzi marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Podobnie jak kancelaria Sejmu tłumaczy: w końcu mamy nowoczesne maszyny, to latamy. Te samoloty są dla rządzących. One są potrzebne, niezbędne - mówi.

Problem w tym, że małe gulfstreamy były kupowane z myślą o długich, nawet atlantyckich rejsach, a nie weekendowych lotach do Rzeszowa. Godzina lotu Gulfstreama, który na pokład zabiera 16 pasażerów, to koszt 20 tys. zł.

W 2016 r. kupiliśmy dwa Gulfstream G550 za ponad 500 mln zł.