„On ma pewną świadomość w jakieś sytuacji się znajduje. Trzeba go wprowadzić w rzeczywisty stan, powiedzieć, co mu grozi i jak mu można pomóc” – mówi o mężczyźnie, który zabarykadował się w bloku przy ul. Cegielnianej w Sanoku były policyjny negocjator Dariusz Loranty. „Jeżeli tam jest z nim druga osoba, to być może ona na niego wpłynie, żeby nawiązał kontakt i dobrowolnie się poddał” - przewiduje.

REKLAMA

Roman Osica: W Sanoku negocjatorzy próbują nawiązać kontakt z mężczyzną, który strzelał do policji. Próbują mu podać telefon. Trudno jest taki kontakt nawiązać?

Dariusz Loranty, były policyjny negocjator: Bardzo ciężko, i technicznie, i z uwagi na stan emocjonalny tego człowieka. On porostu nie chce rozmawiać. Ona ma świadomość, co mu grozi, w jakiej jest sytuacji. Nie chce rozmawiać. Ale na pewno próbują. Być może się uda.

A uda się pana zdaniem?

To zależy od sytuacji. Jeżeli tam jest z nim druga osoba, to być może ona w jakiś sposób na niego wpłynie, żeby nawiązał kontakt i dobrowolnie się poddał. Proszę pamiętać, że zmęczenie fizyczne i psychiczne, które go dotyka, będzie działało na korzyść. Prędzej czy później nawiąże te relacje.

A jak już się uda taki kontakt nawiązać, co mu się mówi na początku?

Przede wszystkim on ma świadomość w jakiej sytuacji się znajduje. Tu nie ma różdżki, że za jej dotknięciem będzie miał wolność czy bezpieczeństwo. Trzeba go wprowadzić w rzeczywisty stan, powiedzieć, co mu grozi i jak mu można pomóc.

Mamy człowieka, właśnie wspomniał pan o tej kobiecie, która jest w tej chwili z nim. Czyli jakie to ma znaczenie dla negocjacji?

Nie wiemy, jakie są jej relacje. Podejrzewam, że...

Prawdopodobnie jest to jego dziewczyna, takie są nasze nieoficjalne informacje.

Wiec nie będzie chciał jej zrobić krzywdy i z całą pewnością ona będzie wpływała na niego, żeby się poddał dobrowolnie.

Nie spróbuje jej użyć jako zakładnika?

Nie podejrzewam.

Według naszych informacji również ten mężczyzna jest synem byłego policjanta z Leska. Czy to może mieć też jakież znaczenie dla negocjacji?

Myślę, że nie. Negocjacje są bardzo nowym zjawiskiem w policji, nie ma to chyba większego wpływu. Natomiast ma to jakieś determinacje, poza tym jest to ogromny problem dla rodziny.

Ogromny problem pan mówi. Ale czy jednak fakt, że ojciec jest policjantem, ma też znajomych policjantów nie ma żadnego znaczenia, do rozmowy z tym człowiekiem?

Proszę pana, ci policjanci, którzy tu są, są tak zdeterminowani, tak zaangażowani emocjonalnie. To nie ma znaczenie, jestem sto procent pewien.

Czy jest jakiś moment, kiedy negocjator mówi: "Pas. Już więcej nie dam rady, nie potrafię nic zdziałać. Teraz szturm".

To nie negocjator decyduje. Decyduje ten, który tam zarządza. Negocjator jest tylko elementem taktyki rozwiązania.

Ja wiem, tylko negocjator w pewnym momencie dochodzi do wniosku, ze już skończyły mu się argumenty i nie jest w stanie dalej prowadzić tej negocjacji.

Proszę pana, to jest taka sytuacja, kiedy mu się kończą argumenty, kiedy jest rzeczywista relacja, kiedy jest komunikacja. Jak jej nie ma, to i nie ma argumentów.

Z tego, co już pan wie, z tych przekazów medialnych, które do pana dochodzą, jak się ta sytuacja zakończy?

Według mnie, nastąpi szturm przed północą lub nad ranem.