Prokuratura na nowo wszczęła śledztwo w sprawie willi w Kazimierzu Dolnym, która według CBA miała być nielegalnym majątkiem Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich - dowiedział się "Fakt".

REKLAMA

Jak przypomina dziennik, ostatni raz o sprawie było głośno w czerwcu 2014 r., tuż przed wybuchem afery taśmowej. Sejm zajmował się immunitetem byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Ten na zamkniętym posiedzeniu omawiał sprawę i cytował podsłuchane rozmowy. Mam nadzieję, że będzie to sygnał dla prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, żeby zbadać okoliczności umorzenia śledztwa w sprawie podejrzenia, iż Jolanta i Aleksander Kwaśniewscy posiadają nieujawnione źródła dochodu - mówił potem obecny minister koordynator służb. Seremet śledztwa nie wznowił (wcześniej umorzono je w 2010 r.), ale teraz prokuratura znów sprawą się zajęła - czytamy.

Sprawa zaczęła się od podsłuchanej rozmowy Józefa Oleksego - przypomina "Fakt". Do akcji wkroczyła prokuratura i CBA. Cel: udowodnić słowa byłego premiera, że willa faktycznie należy do Kwaśniewskich, a zatem musiała zostać kupiona ze środków, których pochodzenia nie są w stanie udowodnić. Operacja otrzymała kryptonim "Krystyna". Wówczas agent, a potem poseł PiS, Tomasz Kaczmarek udawał biznesmena, który chce kupić willę. Dom formalnie (zdaniem CBA była to fikcja) należał do byłego prezesa Budimeksu Marka M. Agent Tomek najpierw zaprzyjaźnił się z Janem J., synem poprzedniej właścicielki willi i przyjaciółki Jolanty Kwaśniewskiej. Za pośrednictwem Marii J. zaoferował M., że kupi dom. CBA twierdziło, że połowa pieniędzy trafiła do Kwaśniewskiej. Tyle że Marek M. przełożył gotówkę z torby z nadajnikiem GPS do innej i ślad się urwał - pisze tabloid.

Cały artykuł w najnowszym wydaniu "Faktu".

"Fakt"

(mal)