Stenogram stworzony przez Instytut Sehna wydaje się być najsolidniejszym i najpełniejszym z dotychczasowych. Stenogramem który w dużej mierze obala dwie z istotnych - wcześniejszych tez. Tę - forsowaną przez Rosjan o naciskach na załogę, o jej psychicznym ubezwłasnowolnieniu przez generała Błasika i tę - skonstruowaną przez komisję Millera, że załoga nie wiedziała na jakiej wysokości ponad poziomem lotniska jest samolot bo korzystała wyłącznie z radiowysokościomierza.

REKLAMA

Stenogram nie daje podstaw do twierdzenia, że jakakolwiek osoba spoza załogi była w momencie katastrofy w kokpicie Tupolewa. Mikrofony wyłapują co prawda, do samego końca, głosy pasażerów samolotu, ale mogą to być osoby znajdujące się równie dobrze w prezydenckim saloniku. Stworzone przez MAK, teorie o pijanym generale, który kazał załodze lądować mimo fatalnych warunków atmosferycznych, można więc uznać za nieznajdujące potwierdzenia w żadnych dowodach.

Znacznie więcej pytań rodzi w tej sytuacji informacja, że drugi pilot miał świadomość danych dotyczących wysokości samolotu w stosunku do pasa startowego i podawał je kolegom. Przeczy to - ważnej dla badania przyczyn wypadku tezie - że piloci opierali się wyłącznie na wysokości radiowej i było to jedną z podstawowych przyczyn katastrofy. Budzi też konieczność zastanowienia się czy komisja Millera nie powinna wznowić swych prac i zastanowić, dlaczego posiadana przez załogę świadomość tego gdzie w rzeczywistości znajduje się samolot nie zapobiegła katastrofie.