Spadki, krach, wyprzedaż, panika…Tak od kilku tygodni wygląda świat inwestora. Kryzys finansowy, który zaczął się w zeszłym roku w USA nie traci impetu. Gdzie jest więc dno? Znajdziemy je pod koniec pierwszej dekady listopada. Potem indeksy zaczną intensywnie odrabiać straty - pisze na swoim blogu Piotr Kuczyński, główny analityk Xelion Doradcy Finansowi. Co będzie dalej? To w dużej mierze może zależeć od polityków.

REKLAMA

Każdy dzień dostarcza inwestorom i zwykłym ludziom wielu „wrażeń”. Spadające indeksy giełdowe, słabnąca złotówka, drogie kredyty, widmo bezrobocia – to ostatnio codzienność. I wszyscy zadają sobie pytanie: kiedy to się skończy? Ciekawą teorię przedstawił na swoim blogu Piotr Kuczyński, znany analityk giełdowy. Najpóźniej do końca pierwszej dekady listopada na rynkach zostanie osiągnięte dno. Potem indeksy będą rosły i na przełomie roku mogą odrobić nawet 30 procent strat - pisze.

Jego zdaniem powodem gigantycznych spadków na giełdach jest wymuszona sprzedaż aktywów przez fundusze, w dużej części przez hedgingowe, czyli te najbardziej ryzykowne. Wiele z nich zezwala na wycofanie kapitału raz w roku, na koniec. Datą graniczną złożenia zlecenia jest 90 dni przed końcem roku (1 października) lub 45 dni (15 listopada.). Przed 15 listopada większość funduszy, a po 15 wszystkie fundusze podlegające tym regulacjom, będą już wiedziały, ile potrzebują pieniędzy. Potem już mają spokój do końca 2009.

Na tym nie koniec: Instytucje, które zaczną używać 2 bilionów euro i 700 mld USD pomocy zaaprobowanej przez rządy i Kongres USA powstaną na początku listopada, co gwałtownie zwiększy i tak już poprawiające się zaufanie. Brak wyprzedaży funduszy hedżingowych i zbierania gotówki na pokrycie strat automatycznie zahamuje olbrzymią część podaży i doprowadzi do odbicia. Zacznie się upowszechniać teza o recesji typu V, która rozpoczęła się w tym roku i zakończy najpóźniej w czerwcu 2009. Fundusze będą z chęcią kupowali pod to akcje. Zawsze kupuje się przecież wcześniej.

Zdaniem Kuczyńskiego, taka sytuacja może jednak uśpić czujność polityków, którzy dojdą do wniosku, że nie ma co przeprowadzać poważnych reform. Nie pójdą w stronę gospodarki popytowej, keynesowskiej, nie pomogą Main Street, a recesja przyjmie formę litery U lub nawet L. To zaniedbanie zemści się i w przyszłym roku (gdzieś w pierwszych 4 miesiącach) wrócimy do spadków, które nie będą paniczne, ale za to będą trwały długo (rok?), a indeksy ustalą nowe minimaOczywiście jeśli mylę się co do polityków, to okaże się, że teraz właśnie wypracowujemy dołek bessy – kończy Kuczyński.