Trzy z niemal trzystu przebadanych koni, które wożą turystów drogą do Morskiego Oka, nie nadają do tej pracy - uznała komisja złożona z weterynarzy i hipologów. Pozostałe, wbrew obawom obrońców praw zwierząt, mogą dalej jeździć na tej trasie bez wyraźnego uszczerbku na zdrowiu.

REKLAMA

/ Grzegorz Momot (PAP) / PAP
/ Grzegorz Momot (PAP) / PAP
/ Grzegorz Momot (PAP) / PAP
/ Grzegorz Momot (PAP) / PAP
/ Grzegorz Momot (PAP) / PAP
/ Grzegorz Momot (PAP) / PAP
/ Grzegorz Momot (PAP) / PAP
/ Grzegorz Momot (PAP) / PAP
/ Grzegorz Momot (PAP) / PAP
/ Grzegorz Momot (PAP) / PAP

Badania koni przeprowadzano przez cztery dni - trzy w czerwcu i jeden w lipcu. Wczoraj kontrolowano stan zdrowia tych zwierząt, które nie były sprawdzane w czerwcu, a także tych, które podczas poprzednich badań wzbudził niepokój i wątpliwości weterynarzy.

Przebadaliśmy 53 konie, z których jeden został wycofany z powodów ortopedycznych. Natomiast jeśli chodzi o parametry fizjologiczne takie, jak tętno, oddechy, odwodnienie, nie było żadnych zastrzeżeń - mówi weterynarz z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie Marek Tischner.

Lekarz weterynarii Ludmiła Strypikowska powołana przez organizacje broniące praw zwierząt, przyznaje, że wyniki badań są bardzo dobre.

Z 26 koni, które były zgłoszone do powtórnego badania, został odrzucony jeden, ze względów ortopedycznych - ten koń był kulawy. Trzy konie nie zgłosiły się do badań z różnych powodów. Pozostała stawka była bez większych zastrzeżeń. Wdrożyliśmy dodatkowe badania - badanie USG. Wykazały pewne zmiany, ale nie takie mogły by dyskwalifikować te konie z dalszej pracy. Badania wypadły zdecydowanie dobrze. Około jeden procent koni nie nadaje się do dalszej pracy. To są trzy konie: jeden ze względu na problemy układ krążenia, a dwa ze względów ortopedycznych. Do około dwudziestu koni były zastrzeżenia ortopedyczne, ale nie powodujące kulawizn - wyjaśnia.

Powołany przez Tatrzański Park Narodowy ekspert do spraw koni dr Ryszard Kolstrung z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie uważa, że koniom na tej trasie nie dzieje się krzywda.

Obserwując te konie w poprzednich sezonach, jak i w obecnym, mogę z cała mocą powiedzieć, że krzywda im się nie dzieje. To są konie, które pracują. Praca powoduje zmęczenie, co jest naturalną rzeczą. Natomiast ich ewentualne lepsze przygotowanie może spowodować, że wskaźniki fizjologiczne będą niższe. Nie zmienia to jednak faktu, że konie te powinny pracować, bo wtedy spełnią swoją rolę jako konie do użytku, a także jako gatunek, który powinien być wykorzystywany do różnych celów. Z pewnością nie powinien być koń traktowany jako zwierzę towarzyszące dla ludzi, a tym bardziej do strzyżenia ogródków. Na podstawie moich obserwacji mogę stwierdzić, że mimo zaawansowanego sezonu, ciągle prezentują zbyt duże zatuczenie. Być może zbyt mało jeszcze pracują poza tym okresem, kiedy chodzą do Morskiego Oka i wykazują element zapasienia, który myślę z sezonem i pracą zniknie. Z pewnością można powiedzieć, że jest duża dbałość pod względem estetycznym, pielęgnacyjnym. Pewne zastrzeżenia budzą kwestie pielęgnacji kopyt, ale na ten temat dyskutujemy z fiakrami, będziemy rozmawiać też z podkuwaczami, więc myślę, że i ten problem w następnych sezonach zniknie - dodaje.

Podczas ostatniego dnia badania koni doszło do konfliktu z przedstawicielami obrońców praw zwierząt. Komisja badająca zwierzęta wnioskowała, by odsunęli się na większą odległość, bo ich zachowanie wzbudza niepokój u koni i na dodatek łamie tajemnicę lekarską. Przedstawiciele Fundacji Viva!, która zatrudniła jednego z weterynarzy chciała zabronić mu wypowiedzi dla mediów. Doktor Strypikowska nie zgodziła się jednak na to i stwierdziła, że stan koni wożących turystów drogą do Morskiego Oka jest znacznie lepszy, niż ten przedstawiany w mediach przez organizacje prozwierzęce.

(j.)