Zabieg ablacji przeprowadzili u kobiety w 23. tygodniu ciąży lekarze z Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach - Ochojcu. Zabieg jest stosowany w celu wyleczenia zaburzeń rytmu serca. W ciąży wykonuje się go bardzo rzadko. Wada zagrażała jednak życiu kobiety i jej dziecka.

REKLAMA

Główną trudnością w przeprowadzeniu tego zabiegu u ciężarnych jest niemożność zastosowania promieni rentgenowskich podczas wprowadzania elektrod do organizmu pacjentki. Promieniowanie mogłoby uszkodzić płód. Katowiccy kardiolodzy zastosowali więc wyłącznie system do elektroanatomicznego mapowania serca Ensite. To tak jakby prowadzić samochód, zamiast oczu używając radaru i promieniowania podczerwonego. To możliwe, ale bardzo trudne - tłumaczy dr Seweryn Nowak, który wraz z dr. Andrzejem Hoffmannem przeprowadził zabieg.

27-letnia kobieta cierpiała z powodu częstoskurczu nadkomorowego jeszcze zanim zaszła w ciążę. Ciąża, który zawsze jest dodatkowym obciążeniem dla układu sercowo-naczyniowego, niebezpiecznie nasiliła objawy. Kilka razy na dobę kobieta miała tak silny częstoskurcz, że traciła przytomność i upadała, co stanowiło dodatkowe zagrożenie dla niej i dla dziecka. Zabieg został więc przeprowadzony ze wskazań życiowych, zaledwie dzień po tym, jak zgłosiła się do poradni przy Górnośląskim Centrum Medycznym.

Jak wyjaśnia dr Nowak, zabieg ablacji polega na wprowadzeniu żyłami przez udo i szyję do serca dwóch elektrod diagnostycznych i jednej ablacyjnej. Ta ostatnia prądem o częstotliwości radiowej niszczy obszar odpowiedzialny za przewodzenie arytmii. W tym przypadku miał wielkość ziarenka gorczycy lub małego ziarenka pieprzu. Zabieg przebiegł bez żadnych komplikacji, a następnego dnia pacjentka w dobrym stanie została wypisana do domu - powiedział dr Nowak.