Wrak samolotu, który w nocy z czwartku na piątek spadł na pole pod Pasłękiem w województwie warmińsko-mazurskim, może być zabrany przez służby na początku tego tygodnia.

REKLAMA

Wrak został przykryty plandeką, aby osłonić go przed deszczem. Część pola w dalszym ciągu jest zagrodzona taśmą, na miejscu są też żandarmii, ale jest ich zdecydowanie mniej w porównaniu z piątkiem.

Wtedy mundurowi ustawieni byli co kilkadziesiąt metrów, teraz pilnują tylko bezpośredniej drogi prowadzącej do wraku.

W dalszym ciągu w miejsce katastrofy przybywają miejscowi i turyści, by zobaczyć wrak i niewielką odległość miejsca rozbicia samolotu od zabudowań.

Właściciel pola, na którym w nocy z piątku na sobotę doszło do katastrofy, ma dostać odszkodowanie. W dalszym ciągu 85 hektarów pola ze zbożem jest zarekwirowanych przez żandarmerię.

Osoby, z którymi rozmawiał reporter RMF FM podkreślają, że to dzięki zachowaniu pilota samolot nie spadł na oddalone o 300 metrów budynki.

(nm)