Kajetan P. - podejrzany o brutalny mord w Warszawie - zaatakował psycholożkę w więzieniu na Mokotowie i ranił interweniującego strażnika - dowiedział się dziennikarz RMF FM. Do napaści doszło w więziennej celi w czasie obchodu lekarskiego. Do czasu incydentu Kajetan P. nie był uznawany za więźnia niebezpiecznego dla otoczenia i nie przebywał w specjalnej celi dla osadzonych ze statusem N. Teraz - jak ustaliliśmy - może usłyszeć nowy zarzut.

REKLAMA

Podczas porannego obchodu lekarskiego Kajetan P. zachowywał się spokojnie, jednak gdy z celi wychodzili już lekarze, strażnik i pani psycholog - opuszczała pomieszczenie jako ostatnia - Kajetan P. rzucił się na kobietę i zaczął ją dusić. Strażnicy wrócili do celi i uwolnili psycholożkę, ale wtedy Kajetan P. zaczął wymachiwać ostrym kawałkiem szkła. Podczas próby obezwładnienia ranił oddziałowego.

Ostatecznie udało się skrępować Kajetana P. i przenieść do celi dla niebezpiecznych więźniów.

Zaatakowana kobieta jest w szoku.

Kawałek szkła Kajetan P. miał najprawdopodobniej z więziennej kantyny. Jak się okazuje, mężczyzna nie miał statusu N, czyli więźnia niebezpiecznego, i tak jak inni osadzeni mógł robić w kantynie zakupy. Jak ustalił nasz dziennikarz, kawałek szkła, którym P. ranił strażnika, to najprawdopodobniej fragment słoika.

Dyrektor aresztu zlecił czynności wyjaśniające, sprawdzany jest monitoring z celi Kajetana P.

Podejrzany o brutalny mord 27-latek został na razie przeniesiony do celi o zaostrzonym rygorze. Ponadto może usłyszeć nowy zarzut: napaści na funkcjonariusza publicznego. Areszt Śledczy na Mokotowie skierował do prokuratury zawiadomienie ws. jego porannego ataku.

Rzeczniczka Służby Więziennej: Nie popełniono błędu

Rzeczniczka Centralnej Służby Więziennej mjr Elżbieta Krakowska przekonywała w rozmowie z naszym reporterem Mariuszem Piekarskim, że ani podczas obchodu w celi Kajetana P., ani nie nadając mu statusu niebezpiecznego osadzonego nie popełniono błędu.

W treści zarzutów, które postawił prokurator, jest przestępstwo zabójstwa - nie ma określenia, że ze szczególnym okrucieństwem. Nie postawił też prokurator zarzutu napaści na funkcjonariusza policji (podczas transportu z Malty, gdzie Kajetan P. został zatrzymany, do Polski - red.). My w oparciu o dokumenty, o zarzuty sformułowane na piśmie nie mogliśmy takiego statusu "niebezpieczny" przyznać - wyjaśniała mjr Krakowska.

Przeczytajcie całą rozmowę Mariusza Piekarskiego z rzeczniczką Centralnej Służby Więziennej!

Wcześniej zaatakował policjantów, którzy konwojowali go z Malty

27-letni Kajetan P. jest podejrzany o zamordowanie na początku lutego lektorki języka włoskiego Katarzyny J. Według ustaleń śledczych, po zabójstwie taksówką przewiózł ciało 30-latki z warszawskiej Woli do wynajmowanego mieszkania na Żoliborzu. Tam odkryli je strażacy wezwani do pożaru.

Kajetan P. ukrywał się przez niemal dwa tygodnie. Wystawiono za nim Europejski Nakaz Aresztowania i tzw. czerwoną notę Interpolu, którą poszukiwani są najgroźniejsi przestępcy.

Schwytano go 17 lutego w stolicy Malty La Valletcie. Dziewięć dni później został sprowadzony do Polski na pokładzie wojskowej CASY. Jak informowali wówczas reporterzy RMF FM, w czasie transportu P. dwukrotnie próbował ugryźć konwojujących go policjantów.

Po przesłuchaniu Kajetana P. prokuratorzy ujawnili częściowo treść złożonych przez niego wyjaśnień. Wynikało z nich, że P. postanowił, że musi zabić człowieka w ramach pracy nad sobą i walki ze słabościami. Katarzyna J. była przypadkową ofiarą. Kajetan P. znalazł do niej telefon na stronie z ofertami korepetycji językowych. Nigdy wcześniej się nie spotkali. Nie znali się. Umówili się na godzinę 11 w jej mieszkaniu 3 lutego - relacjonował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak. W dniu zabójstwa Kajetan P. miał zamienić z Katarzyną J. kilka zdań. Gdy zaproponowała herbatę, wykorzystał chwilę jej nieuwagi i zabił ją nożem.

(edbie)