Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński nie odwołał się od decyzji komisji etyki, która w lutym udzieliła mu upomnienia za słowa o "mordach zdradzieckich" i "kanaliach" - dowiedziała się w nieoficjalnie Polska Agencja Prasowa ze źródeł zbliżonych do kierownictwa partii. Na stronie internetowej Sejmu opublikowano zapis przebiegu posiedzenia komisji; wynika z niego, że Jarosław Kaczyński został ukarany upomnieniem. Wcześniej informacja ta nie była podawana publicznie ze względu na czas przysługujący prezesowi PiS na odwołanie.

REKLAMA

28 lutego sejmowa komisja etyki podjęła decyzję ws. wniosku byłego lidera Nowoczesnej Ryszarda Petru o ukaranie Jarosława Kaczyńskiego. Chodziło o wypowiedź prezesa PiS podczas lipcowego posiedzenia Sejmu. Kaczyński po słowach Borysa Budki (PO), który przywoływał postać zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zwrócił się do oponentów mówiąc: "Wiem, że boicie się prawdy, ale nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego śp. brata, niszczyliście go, zamordowaliście go, jesteście kanaliami".

Zgodnie z Regulaminem Sejmu poseł ma dwa tygodnie na odwołanie się od uchwały komisji etyki. Według informacji PAP ze źródeł zbliżonych do kierownictwa partii, prezes PiS nie skorzystał z tego prawa.

Po lutowym posiedzeniu komisji w jego sprawie prezes PiS powiedział PAP, że w komisji większość ma opozycja, "werdykt był więc do przewidzenia". Jak dodał, jego wypowiedź, którą zajęła się komisja, trzeba odbierać w kontekście "brutalnych ataków opozycji".

Jak wyglądało posiedzenie komisji?

Jak wynika z udostępnionego na stronie internetowej zapisu przebiegu posiedzenia komisji, podczas posiedzenia zgłoszono trzy wnioski ws. Kaczyńskiego: o umorzenie postępowania i niekaranie prezesa PiS, o ukaranie go naganą oraz o ukaranie karą upomnienia. Ostatni wniosek - o udzielenie posłowi Kaczyńskiemu upomnienia - uzyskał poparcie komisji. Głosowało za nim 4 członków komisji, 1 był przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu. Podstawą ukarania prezesa PiS było stwierdzenie naruszenia postanowień art. 6 Zasad etyki poselskiej, czyli tzw. zasady dbałości o dobre imię Sejmu - zaznaczono.

Poseł PiS Włodzimierz Bernacki wniósł podczas posiedzenia o umorzenie postępowania i niekaranie Kaczyńskiego. Wskazywał, że od początku kadencji Sejmu, a nawet od 2010 r., w przestrzeni medialnej prezes PiS jest bezpośrednio atakowany.

Polityk zauważył też, że w trakcie różnych wystąpień w debatach sejmowych mamy do czynienia z atakami słownymi na posła Kaczyńskiego, a również z "ewidentnymi prowokacjami ze strony posłów opozycji". Poseł Kaczyński powiedział to, co powiedział, słowa zostały zapisane i udokumentowane, ale nie wolno nam tych słów traktować w oderwaniu od tego wszystkiego, co się wtedy i wcześniej działo, od szeregu prowokacji, które miały miejsce - zaznaczył.

Przeciwne stanowisko przedstawił przewodniczący komisji, poseł Nowoczesnej Krzysztof Mieszkowski, który wniósł o ukaranie Kaczyńskiego naganą. Domagam się od siebie i od wszystkich posłanek i posłów w naszym Sejmie, aby wypracowano wreszcie taki poziom publicznej rozmowy, który pozwoli, choćby w najmniejszym stopniu, rozpocząć ponowne sklejanie podzielonego społeczeństwa - mówił. Jego zdaniem słowa Kaczyńskiego temu nie pomagają, a wręcz przeciwnie.

Poseł PSL Zbigniew Sosnowski ocenił, że kara nagany dla Kaczyńskiego byłaby za wysoka, w związku z tym złożył wniosek o ukaranie go upomnieniem. Zauważył, że komisja etyki po raz pierwszy zajmowała się osobą prezesa PiS, dlatego - jak mówił - powinna być wierna swoim niepisanym zasadom, według których za pierwszym razem "podchodzi liberalnie do oceny konkretnego przypadku".

Sosnowski ubolewał też, że z ust Kaczyńskiego nie padły przeprosiny za wypowiedziane w stronę polityków opozycji słowa. Zaznaczył, że gdyby usłyszał słowo "przepraszam" ze strony Kaczyńskiego, sprzeciwiałby się ukaraniu Kaczyńskiego w jakikolwiek sposób.

Poseł Kukiz'15 Grzegorz Długi wskazywał, że reakcja na prowokację nie może być traktowana jako wystarczające wytłumaczenie dla zachowania każdego rodzaju. Polityk, który świadomie angażuje się w życie publiczne musi być odporny na wszelkiego rodzaju prowokacje, musi się z nimi liczyć. Nie wolno mu reagować na prowokacje przekroczeniem określonych granic - ocenił. Zdaniem Długiego, Kaczyński posunął się "trochę za daleko", choć uczynił to w odpowiedzi na prowokację.

Ze stanowiskiem Długiego zgodziła się posłanka PO Izabela Mrzygłocka. Rozpatrywany przypadek świadczy według mnie o tym, że musimy naprawdę coś zrobić, żeby obniżyć temperaturę publicznej debaty na sali plenarnej. Jesteśmy świadkami bardzo różnych sytuacji i niestety, jak przypuszczam sami spodziewamy się, że reakcje posłów w przyszłości mogą eskalować. Mówię to z dużą obawą i trwogą - mówiła.


(mn)