Z pozoru błaha sprawa jaką jest zebranie jesiennych liści z ogrodów czy miejskich skwerów – w Poznaniu może okazać się poważnym kłopotem. Miejska biokompostownia, do której dotychczas trafiały tzw. odpady zielone, wyczerpała już limity ich przyjmowania na ten rok. Wytyczne nałożone przez departament środowiska Urzędu Marszałkowskiego mówią o 30 tys. ton w skali roku. Tymczasem biokompostownia w Suchym Lesie, do której trafiają tego typu odpady z Poznania, przekroczyła limit o 3 tys. ton.

REKLAMA

Mieszkańcy, którzy o sprawie dowiedzieli się z mediów - są nieco zakłopotani.

Nic o tym nie wiedzieliśmy. Zawsze odbierali te odpady normalnie, a teraz nie wiem co będzie. Jak nie odbiorą to wrzucimy chyba do kosza z normalnymi śmieciami, no bo co mamy zrobić? Niech się oni martwią - mówi pani Irena, mieszkanka poznańskich Winograd.

Gałęzie i liście były do tej pory odbierane regularnie. Mieszkańcy wystawiali je w specjalnych workach przed swoje posesje. Jeśli odpady zielone zostały zebrane na tzw. pasie drogowym - zabierał je ZDM. Jeśli zaś pochodziły z np. przydomowego ogrodu - przyjeżdżała po nie "tradycyjna" śmieciarka. Za gospodarowanie odpadami na terenie Poznania i w okolicznych gminach odpowiada Związek Międzygminny GOAP. Jego pracownicy zapewniają, że alarmowali już dużo wcześniej Urząd Marszałkowski opracowujący normy co do ilości przyjmowanych odpadów, o tym, że limity zostaną przekroczone. Te sygnały miały pozostać bez echa.

Plan gospodarki odpadami dla naszego województwa był opracowywany kilka lat temu i wówczas bazowano na danych sprzed kilku lat, a w tym czasie doszło do dynamicznego wzrostu gospodarczego w Polsce, który pociągnął za sobą tez dynamiczny wzrost konsumpcji. To z kolei spowodowało, że te strumienie odpadów znacznie wzrosły - tłumaczy rzecznik związku międzygminnego GOAP Robert Chodyła.

Wnioskowaliśmy o rozważnie zwiększenia tych limitów czyli zmianę w tym planie gospodarki odpadami. Niestety przez te kilak miesięcy nic się nie wydarzyło, w związku z czym teraz, pod koniec września - te nasze limity na odbiór odpadów bio i zielonych się wyczerpują. ­- dodaje.

Związek zapewnia jednak, że odpady będą odbierane od mieszkańców bez zakłóceń. Jedyna różnica jest taka, że nie trafią do biokompostowni, ale najpierw przez kilka miesięcy będą magazynowane. Dopiero po nowym roku, kiedy limity wystartują od zera - trafią na kompost. Sprawa dotyczy odpadów, które nie wytwarzają odorów, czyli właśnie liści i gałęzi. Odpady "bio" które od niedawna mieszkańcy muszą wyrzucać do specjalnych pojemników brązowego koloru - nadal będą trafiać do bikompostowni.

Czy limity można zwiększyć?

Limity przyjmowania odpadów określa departament środowiska Wielkopolskiego Urzędu Marszałkowskiego. Poprzedzają je ekspertyzy, które analizują proces technologiczny przetwarzania odpadów, ale też powierzchnię danej biokompostowni.

Moglibyśmy zwiększyć limity przerobowe, ale tutaj jest również potrzebny uregulowany stan formalno-prawny. Musimy zacząć od uzyskania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach. Taką decyzję powinien ZZO posiadać, aby móc złożyć do nas wniosek o zwiększenie limitów. To było rozwiązanie, które jakiś czas temu przedłożyliśmy miasto. Teraz czekamy, bo ani taki wniosek ani decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach do nas nie wpłynęły. - tłumaczy dyr. Dep. Środowiska UMWW Marzena Andrzejewska Wierzbicka.

Wyjściem awaryjnym z sytuacji jest tymczasowe zwiększenie limitów przyjmowania odpadów zielonych o 8 tys. ton. Dzięki temu liście i gałęzie mają być odbierane od mieszkańców bez zakłóceń. W biokompostowni będą składowane w tzw. pryzmach, gdzie na dalsze przetwarzanie muszą poczekać do nowego roku.

(ug)