Prezydent Andrzej Duda zawetował tzw. ustawę incydentalną. Informację o tej decyzji przekazała szefowa Kancelarii Prezydenta RP Małgorzata Paprocka.

REKLAMA

Główne motywy, które stały za decyzją pana prezydenta, to przede wszystkim kwestie związane z nienaruszalnością powołań sędziowskich. Ustawa w takim kształcie, w jakim została przedstawiona panu prezydentowi do podpisu, przesuwała kompetencje do stwierdzenia ważności wyborów w wyborach uzupełniających do Senatu i wyborach prezydenckich z Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych na 15 sędziów Sądu Najwyższego, którzy cieszą się najdłuższym stażem orzeczniczym w SN - tłumaczyła dziennikarzom Małgorzata Paprocka - szefowa Kancelarii Prezydenta RP.

Izba Kontroli Nadzwyczajnej została powołana w 2017 r. Od tego czasu stwierdzała ważność wyborów prezydenckich, parlamentarnych, europarlamentarnych, samorządowych. Nigdy nie były te orzeczenia kwestionowane - zwróciła uwagę.

Z orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego wynika zasada - do tej pory nienaruszana - tzw. ciszy legislacyjnej w obrębie prawa wyborczego, zakazu wprowadzania ważnych zmian na 6 miesięcy przed wyborami. Wybory prezydenckie odbędą się za 2 miesiące. Wybory uzupełniające do Senatu odbędą się w najbliższą niedzielę - zauważyła Paprocka.

"Moim zdaniem nie ma uzasadnionych podstaw, aby uznać, że zaistniały jakieś "nadzwyczajne okoliczności o charakterze obiektywnym", które przyznają ustawodawcy prawo do dokonywania zmian w prawie wyborczym w okresie ciszy legislacyjnej" - napisał w uzasadnieniu weta prezydent Andrzej Duda.

"Mamy do czynienia wyłącznie z subiektywnym poglądem o charakterze politycznym kwestionującym status sędziów Sądu Najwyższego orzekających w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Poselskich Sądu Najwyższego, a którzy otrzymali nominacje sędziowskie po wejściu w życie ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r. o zmianie ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa oraz niektórych innych ustaw" - zauważył.

Komentarze po decyzji prezydenta

"Prezydent wetuje zgłoszoną przeze mnie ustawę incydentalną i pogłębia niepewność prawną wokół wyborów prezydenckich. Będę namawiać partnerów koalicyjnych do szukania innych sposobów uniknięcia kryzysu państwa. Wybory muszą rozstrzygnąć się przy urnach" - napisał w mediach społecznościowych marszałek Sejmu Szymon Hołownia, po ogłoszeniu przez Małgorzatę Paprocką prezydenckiej decyzji.

Jak powiedział dziennikarzom marszałek Sejmu, pytany w Wilnie o decyzję prezydenta, "jednym z najważniejszych egzaminów, przed którym staje lider polityczny jest zapewnienie bezpieczeństwa przekazania swojej władzy, swojego stanowiska następcy". Przykro mi stwierdzić, ale pan prezydent Duda nie zdał tego egzaminu, bardzo ważnego egzaminu - podkreślił.

Od samego początku mówiłem, że raczej nie należy spodziewać się akceptacji prezydenta dla tej ustawy. Nie dość, że jest sprzeczna z obowiązującą konstytucją, to jednocześnie różnicuje sędziów na tych, którzy mogliby orzekać o ważności wyborów, z tymi, którzy orzekać nie mogą - powiedział PAP poseł Prawa i Sprawiedliwości Marek Ast. Dodał, że założenia ustawy incydentalnej uderzają w prerogatywy prezydenta do "decydowania o tym, kto jest sędzią, a kto sędzią nie jest".

Jest to też głęboka ingerencja ustawodawcza w niezależność wymiaru sprawiedliwości i niezawisłość sędziowską - ocenił poseł PiS. Jak zaznaczył, ustawa "wręcz wskazuje imiennie, którzy sędziowie będą orzekać o ważności wyborów", ponieważ powszechnie znane są dane 15 najstarszych stażem sędziów Sądu Najwyższego.

Posłanka Anita Kucharska-Dziedzic powiedziała PAP, że Lewica od samego początku spodziewała się takiej decyzji prezydenta ws. ustawy incydentalnej.

Ważne jest, żeby próbować. Można było mieć niewielkie nadzieje, że prezydent poprze jakiekolwiek działania, które byłyby naprawcze, jednak próbowano. Lewica była sceptyczna, czy to się uda, raczej nie mieliśmy zbytnich złudzeń. Można się było tego spodziewać - przyznała parlamentarzystka. W jej opinii, "ostatni optymiści dzisiaj stracili nadzieję, że prezydent będzie chciał naprawiać system, w którego popsuciu brał czynny udział".

Poseł Konfederacji Witold Tumanowicz w rozmowie z PAP stwierdził, że decyzja prezydenta jest bez znaczenia dla przebiegu wyborów. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której 20 milionów Polaków zagłosuje w wyborach, będzie jasny wynik, a my będziemy kwestionować jego wybór, tylko dlatego, że ktoś sobie uważa, że ktoś jest, bądź nie jest sędzią. Uważam, że to jest niebezpieczne granie państwem, więc prawda jest taka, że ta ustawa nie była do niczego potrzebna - ocenił.

Jego zdaniem, "jest to wytrych do tego, żeby potencjalnie mieć szansę zakwestionować wybór kandydata przeciwnej opcji, a to jest bardzo niebezpieczne".

Założenia ustawy incydentalnej

Głównym założeniem tzw. ustawy incydentalnej, którą Sejm uchwalił 24 stycznia, "o szczególnych rozwiązaniach w zakresie rozpoznawania przez Sąd Najwyższy spraw, związanych z wyborami prezydenta RP oraz wyborami uzupełniającymi do Senatu RP, zarządzonymi w 2025 r." jest to, że o ważności wyboru prezydenta w 2025 r. ma orzekać 15 sędziów najstarszych służbą na stanowisku sędziego Sądu Najwyższego.

Dodatkowo, protesty wyborcze oraz sprawy, w których złożono środki odwoławcze od uchwał PKW ma rozpatrywać trzyosobowy skład sędziowski, losowany spośród tych 15 sędziów.

W przypadku, gdy dwóch lub więcej sędziów posiada taki sam okres służby na stanowisku sędziego SN, pierwszeństwo do zasiadania w składzie ma mieć sędzia o dłuższym stażu całej jego służby sędziowskiej.

Obecnie - zgodnie z ustawą o SN - kwestię ważności wyboru prezydenta rozstrzyga Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Jej status jednak - ze względu na zasiadających w niej tzw. neosędziów, czyli sędziów wyłonionych w procedurach przed Krajową Radą Sądownictwa po 2017 r. - jest kwestionowany m.in. przez obecne władze, które powołują się w tej sprawie na orzecznictwo TSUE i ETPC.