„Cieszę się, że przy tak ekstremalnych warunkach nie mieliśmy żadnych ofiar” – mówił prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak o skutkach nawałnicy, która we wtorek po południu przeszła nad stolicą Wielkopolski. Miasto wciąż liczy straty spowodowane burzą i ulewnym deszczem.

REKLAMA

Opis / Jakub Kaczmarczyk / PAP
Opis / Jakub Kaczmarczyk / PAP
Opis / Jakub Kaczmarczyk / PAP
Opis / Jakub Kaczmarczyk / PAP
Opis / Jakub Kaczmarczyk / PAP
Opis / Jakub Kaczmarczyk / PAP
Opis / Jakub Kaczmarczyk / PAP
Opis / Jakub Kaczmarczyk / PAP
Opis / Jakub Kaczmarczyk / PAP
Opis / Jakub Kaczmarczyk / PAP

To był ekstremalny opad, bo spadło na 1 metr kwadratowy w ciągu krótkiego czasu 64 litry. To są naprawdę ekstremalne opady i nikt nigdy nie projektuje sieci kanalizacyjnej na tego typu ilości wody. W związku z tym, że te straty są takie, że doszło do relatywnie niewielu podtopień, to nie jest kwestia błędów projektowych, to jest kwestia tak naprawdę ekstremalnego opadu, który miał miejsce. I takie zjawiska się zdarzają, czy w zakresie porywistych wiatrów, czy też tego typu opadów, nikt nie jest w stanie zaprojektować tej sieci na tak ekstremalne warunki - mówił.

Dodał, że cieszy się, że "przy tak ekstremalnych warunkach nie mieliśmy żadnych ofiar ludzkich".

Jaśkowiak pytany, czy tak poważnych skutków można było uniknąć, powiedział, że "mamy przyrodę, mamy sytuację, w której dochodzi do sytuacji ekstremalnych". I w takiej sytuacji, kiedy opad wynosi w ciągu godziny tyle, ile wynosi średnio miesięczny to trudno, by ta instalacja to odebrała. Ja bazuję jednak na opiniach fachowców, również na pewnych kwestiach kosztowych, bo trudno byłoby projektować tego typu infrastrukturę, pod takie zdarzenia, które zdarzają się raz na 10 lat - wskazał. Dodał jednak, że wtorkowa nawałnica to zdarzenie, z którego wyciągnięte zostaną odpowiednie wnioski na wypadek podobnych zdarzeń w przyszłości.

We wtorek woda podtopiła wszystkie poznańskie szpitale i lecznicę w Puszczykowie, a także elektrociepłownię Karolin czy poznańskie zoo; nie zagroziła jednak zwierzętom. W szkole budowlanej przy ul. Grunwaldzkiej mundurowi interweniowali przy pożarze transformatora, zalane zostały zakłady produkcyjne na terenie miasta, hala w porcie lotniczym Ławica oraz wiele prywatnych posesji. Woda wdarła się też do komory podziemnej sterownika fontanny na ul. Św. Marcin.

We wtorek w trybie awaryjnym zwołano miejski zespół zarządzania kryzysowego, który koordynował działania służb - w Centrum Zarządzania Kryzysowego czuwali m.in. prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak, oraz jego zastępca Mariusz Wiśniewski.

Do straży pożarnej po wtorkowej ulewie wpłynęło ponad 2 tys. zgłoszeń. Przy nawalnych deszczach, jakie zdarzały się w ubiegłych latach, liczba takich interwencji nie przekraczała zwykle 800. To oddaje skalę wczorajszej nawałnicy. Na szczęście nie towarzyszył jej gwałtowny wiatr, dzięki czemu uniknęliśmy zerwania sieci trakcyjnych tramwajowych - podkreślił na konferencji prasowej Wiśniewski.

Pod stałym nadzorem był też najważniejszy kolektor, która odprowadza wodę z lewobrzeżnej części Poznania. Dzięki działaniom służb rura nie została zablokowana, deszczówka mogła więc nią spływać.

Odnosząc się do wtorkowej katastrofy hali sportowej przy szkole na osiedlu Pod Lipami prezydent Jaśkowiak wskazał, że przyczyny zawalenia się dachu budynku zostaną ustalone, jak podkreślił, z największą starannością. Sprawę już bada m.in. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, który powołał w tym celu specjalną komisję.

Ustalimy przyczyny, ustalimy winnych tego, że doszło do takiego zawalenia. Wyciągamy z tego wnioski, mamy już wstępne hipotezy - zaznaczył Jaśkowiak. Prezydent podziękował także dyrekcji szkoły za bardzo rozsądne podejście i decyzje w sytuacji zagrożenia. Można powiedzieć, że zawdzięczamy pani dyrektor i nauczycielom życie wielu osób - i za to serdecznie chciałem podziękować - wskazał prezydent Poznania.

Dodał, że "ta katastrofa, która wczoraj miała miejsce, nawet jeśli to jest pierwsza katastrofa tego typu w Poznaniu, to ona nie miała się prawa zdarzyć. Będziemy na pewno bardzo mocno starali się o wyjaśnienie wszystkich przyczyn i o ukaranie wszystkich osób, które są winne temu, że do tego doszło - bo takie coś nie może się zdarzyć w przyszłości".

Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego Paweł Łukaszewski podkreślił na konferencji prasowej, że przeprowadzono już pierwszą część oględzin obiektu.

Ponad wszelką wątpliwość ustaliliśmy, że mamy do czynienia z katastrofą budowlaną. W związku z tym prowadzimy postępowanie wynikające z przepisów prawa budowlanego. Wiadomo już, że uszkodzeniu uległ element konstrukcyjny - dźwigar. Musimy więc sprawdzić, czy projekt był prawidłowo wykonany, przyjrzeć się kwestiom wykonawczym oraz sposobom odprowadzania wody z bardzo dużej połaci dachu, bo ta sala gimnastyczna to jest ponad 1,3 metrów kw. - zaznaczył.

W środę w mieście nadal trwa sprzątanie po nawałnicy i liczenie strat.