Roman Jagieliński i Krzysztof Szamałek to nieoficjalni kandydaci na nowych ministrów w mniejszościowym rzędzie Leszka Millera. Jagieliński to potencjalny następca Jarosława Kalinowskiego na stanowisku ministra rolnictwa. Szamałek miałby zastąpić szefa resortu środowiska Stanisłwa Żelichowskiego. Obaj nie są nowicjuszami na politycznej scenie...

REKLAMA

Romanowi Jagielińskiemu udała się prawdziwa sztuka: na stanowisku ministra rolnictwa wytrwał prawie 4 lata (za czasów pierwszej koalicji PSL-SLD). O jego dymisji przesądził konflikt z ówczesnym szefem ludowców Waldemarem Pawlakiem.

Niechętni Jagielińskiemu koledzy mówili o nim wtedy, że jest „eseldowską V kolumną”. Rzeczywiście, współpraca z Sojuszem układała mu się bardzo dobrze. Do tego stopnia, że skłócił się z ludowcami i założył własne, niewielkie Stronnictwo Ludowo-Demokratyczne. SLD pozwoliło mu wystartować ze swoich list do Sejmu i choć Jagieliński założył w parlamencie własne kilkuosobowe koło, w głosowaniach koalicja zawsze mogła na niego liczyć.

Krysztof Szmamałek nigdy nie był ministrem, ale dwukrotnie był wiceministrem ochrony środowiska, a przy okazji Głównym Geologiem Kraju. Właśnie wtedy powierzono mu walkę z powodzią stulecia. Szamałek zasłynął przede wszystkim sformułowaniem o „ścierwnictwie politycznym”, które – jego zdaniem – uprawiała krytykująca rząd opozycja.

Do resortu wrócił też wraz z ostatnią koalicją. Tym razem jednak nie na długo, bo skłócił się szefem resortu z PSL i wylądował na wygodnych fotelach Mostostalu i szefa rady nadzorczej Banku Gospodarki Żywnościowej. Jego polityczne i towarzyskie umocowanie to, prócz SLD, słynne ostatnio stowarzyszenie Ordynacka, gdzie jest wiceprzewodniczącym.

13:30