Najnowszy bilans ofiar piątkowego zamachu wynosi już dwadzieścia osób, gdyż w nocy zmarła jeszcze jednak ciężko ranna dziewczyna. Stan co najmniej pięciu innych osób jest krytyczny. Pięćdziesięciu trzech rannych pozostaje nadal w szpitalach. W Izraelu od rana obowiązuje ostre pogotowie antyterrorystyczne. Islamski Dżihad zapowiada dalsze ataki, również na cele amerykańskie.

REKLAMA

Według tego ugrupowania, Waszyngton udziela pełnego poparcia rządowi Ariela Szarona. W najbliższych godzinach wznowi obrady izraelski gabinet bezpieczeństwa, który ma ustalić sposób reakcji na piątkowy zamach w Tel Awiwie. Jak na razie Izrael zarządził ścisłą blokadę Autonomii Palestyńskiej, zamykając również port lotniczy i morski w Strefie Gazy oraz przejścia graniczne. Wojsko zostało upoważnione do wznowienia operacji przeciwko Palestyńczykom na ich własnym terenie. Jednak na razie akcję te wstrzymano, aby dać szanse Jaserowi Arafatowi na wprowadzenie zawieszenia broni. Wczoraj odbyło się specjalne posiedzenie izraelskiego rządu. "Nie ujawnimy żadnych szczegółów, Izrael zrobi wszystko co możliwe, by chronić swych obywateli" - powiedział po posiedzeniu rządu sekretarz gabinetu Gideon Saar. W komunikacie, wydanym po posiedzeniu, nie znalazła się żadna wzmianka na temat deklaracji Jasera Arafata. Lider Autonomii Palestyńskiej powiedział, że zrobi wszystko co możliwe, by doprowadzić do zawieszenia broni z Izraelczykami. "Jestem gotów zrobić wszystko co będzie konieczne, by doprowadzić do natychmiastowego i bezwarunkowego zawieszenia broni" - zapowiada Arafat. Jego deklaracje Izrael przyjął sceptycznie: "Doradzam Wam - sądźcie Arafata nie po słowach, ale po jego czynach" - powiedział Saar dziennikarzom. Jeden z izraelskich ministrów zasugerował, że jeśli Arafat nie będzie w stanie położyć kresu fali przemocy Izrael powinien zmusić go do opuszczenia terytoriów palestyńskich. Komentatorzy nie wykluczają, że Izrael zdecyduje się na ogłoszenie końca jednostronnego zawieszenia broni i rozpocznie szeroko zakrojoną akcję zbrojną. Sugeruje to, między innymi wypowiedź izraelskiego wiceministra obrony Gideona Ezry: "Nie wydaje mi się by jakiekolwiek państwo na świecie mogło po takim akcie terroru nie przystąpić do natychmiastowego odwetu".

Tymczasem w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu Jordanu rosną obawy przed izraelskim odwetem. Większość tamtejszych posterunków policji została pośpiesznie ewakuowana, nie pozostawiono nawet wartowników. Na ulicach Tel Awiwu pikietują zwolennicy twardego kursu wobec Palestyńczyków. Podobną pikietę urządzono również pod dyskoteką nad morzem, gdzie wczoraj doszło do zamachu. Większość ofiar zamachu to młodzi ludzie. Troje rannych znajduje się w stanie krytycznym, a pięcioro w poważnym. Do zamachu doszło w piątek ok. godz. 23.00 na nadmorskiej promenadzie. Zamachowiec samobójca wysadził się w powietrze w tłumie młodzieży, czekającej przed wejściem do jednego z klubów nocnych przed byłym delfinarium. W piątkowe i sobotnie noce miejsce to jest tłumnie odwiedzane przez młodzież, która bawi się tam w klubach i dyskotekach. Islamista wysadził się w powietrze stojąc przed tak zwaną rosyjską dyskoteką. Wszystkie ofiary to imigranci z byłego Związku Radzieckiego. Bomba naszpikowana była dodatkowo stalowymi kulkami i gwoźdźmi huk eksplozji słychać było w całym mieście. 12 dziewcząt i 5 chłopców zginęło na miejscu. "Zaraz po wybuchu zapanowała straszna cisza. Wszystko spływało krwią" – opowiadał jeden z rannych. W Ramallah wieść o wybuchu została przyjęta wiwatami i radosną kanonadą. Posłuchaj relacji korespondenta Radia RMF FM Eli Barbura:

foto EPA

09:20