Oficjalna przyczyna śmierci – cholera; jednak badacze nie wykluczają, że doszło do otrucia – wciąż trwają spekulacje na temat okoliczności śmierci Adama Mickiewicza. Dziś mija 150. rocznica śmierci poety.

REKLAMA

Uroczystości zaplanowano m.in. na Wawelu, gdzie złożono kwiaty przy sarkofagu poety. Także na krakowskim Rynku, gdzie stoi najsłynniejszy pomnik wieszcza, krakowianie oddają hołd poecie. Postument jest szczelnie otoczony przez składających kwiaty mieszkańców miasta.

Specjalnie z okazji rocznicy śmierci wieszcza ustawiono specjalną platformę, która umożliwia dojście do pomnika – przez ostatnie tygodnie było to niemożliwe z powodu trwającego remontu płyty Rynku. Specjalny kosz z białymi i czerwonymi goździkami przygotowały krakowskie kwiaciarki. Słychać też słowa „Pana Tadeusza” czytanego przez studentów.

Wciąż nieodkryta tajemnica śmierci wieszcza

O otruciu mówiono już, gdy poeta umierał w Konstantynopolu. - Pierwszy lekarz, który powiedział, że do Mickiewicza w ogóle nie pójdzie, a którego sprowadzono pod pistoletem, przyjrzał się ciężko choremu poecie i powiedział: „To nie jest cholera. Ja stąd idę, bo powiedzą, żem go struł” - opowiada prof. Alina Witkowska.

Gdy tylko pojawiły się głosy na temat ewentualnego otrucia, rozpoczęły się także spekulacje, komu mogło zależeć na śmierci poety. Jedna z hipotez mówi, że mogli to być Rosjanie. Mickiewicz był poddanym cara, a w Turcji nawoływał do wojny z Rosją. Przed II wojną światową polscy dziennikarze rozmawiali z potomkami świadków śmierci Mickiewicza – ich słowa także potwierdzały teorię otrucia. - Oni wiedzieli, że Mickiewicz został otruty. Na pytanie, przez kogo, odpowiadali, że przez Rosjan - mówi prof. Alina Witkowska.

O tym, że Mickiewicz mógł zostać otruty, w 20-leciu międzywojennym mówił też Tadeusz Boy Żeleński. Wierzył on w polityczny powód otrucia. Był też przekonany, że istnieją dokumenty to potwierdzające.

Niechęć części emigracji polskiej do Adama Mickiewicza wynikała z próby stworzenia przez niego w Turcji legionu żydowskiego, a także przyjaźń z antykatolickim mistykiem, Andrzejem Towiańskim. Te właśnie kłótnie piekła emigracyjnego, a także śmierć poety w zapomnieniu i jego skromny pogrzeb w Paryżu Cyprian Kamil Norwid określił jako „hańbę domową”.