Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu od roku przesłuchała 192 osoby, w tym 61 posłów, europosłów, senatorów i samorządowców Samoobrony. Śledztwo dotyczy nielegalnego finansowania tej partii. Może to być gwóźdź do trumny Samoobrony – pisze "Gazeta Wyborcza".

REKLAMA

Już teraz mogę powiedzieć, że nie wykluczamy zarzutów. Prokuratura bada kampanię wyborczą w 2005 r. To jeden z wątków śledztwa – mówi poznański prokurator Rafał Maćkowiak.

Lepper wielokrotnie chwalił się, że Państwowa Komisja Wyborcza zaakceptowała rozliczenie kampanii wyborczej jego partii – przypomina "GW".

Mogliśmy sprawdzać, czy dochowano limitów wpłat. Ale nie jesteśmy uprawnieni do sprawdzania, skąd darczyńcy wzięli pieniądze – mówi Krzysztof Lorentz, dyrektor działu kontroli finansowania partii Krajowego Biura Wyborczego

Sprawdziła to prokuratura. Okazało się, że kwoty od kilku do nawet 20 tysięcy złotych wpłacali emeryci, renciści lub studenci. Skąd osoby mające kilkaset złotych dochodu miały takie sumy? To właśnie ustalamy. Wyników nie mogę na razie podać. Mamy podejrzenia, że pieniądze wpłacały tak zwane słupy – twierdzi Maćkowiak.

Ten mechanizm miał pomóc działaczom Samoobrony w ominięciu przepisów o partiach politycznych i finansowaniu wyborów. Zgodnie z nimi jedna osoba nie może podczas kampanii wpłacić więcej niż 25-krotność najniższego wynagrodzenia. W 2005 r. było to około 21 tysięcy złotych. Tyle wpłacać mieli właśnie emeryci lub studenci. Byli posłowie z partii Leppera mówili "GW", że był specjalny taryfikator za start w wyborach. Stawki były wysokie – trzeba je było wpłacać przez słupy.

Prokuratura nie chce ujawnić, jakie zarzuty będzie stawiać działaczom Samoobrony, którzy dawali pieniądze słupom, i tym, którzy ich do tego namawiali. Nieoficjalnie mówi się o złamaniu ustawy o partiach politycznych i ordynacji wyborczej do Sejmu i Senatu. A to oznacza grzywny nawet do 100 tys. zł.