Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów sprawdza, czy właściciele stacji paliw w tym mieście nie ustalali między sobą cen paliw. Wiele wskazuje na to, że tak właśnie było, bo kiedy urząd rzeczywiście zajął się sprawą, ceny na stacjach spadły.

REKLAMA

Proceder mógł wyglądać następująco: właściciel ze stacji A dzwonił do właścicieli stacji B, C, D, E i F. Panowie wymieniali uwagi co do ceny i o tej samej godzinie zmieniali cennik paliw.

Ceny były dokładnie takie same i dużo wyższe niż np. na stacjach w Bydgoszczy. Udowodnienie zmowy będzie jednak bardzo trudne, ale efekt już widać – ceny spadły i to jest najważniejsze.