"Graf" na wolności. Janusz G, który jest oskarżony między innymi o głośne zabójstwo biznesmena Piotra Głowali, w piątek opuścił areszt na Rakowieckiej w Warszawie - ustalił nieoficjalnie reporter RMF FM Roman Osica. To skandal - mówią prokuratorzy nadzorujący śledztwo w sprawie tej zbrodni.

REKLAMA

Według informacji reportera RMF FM ,"Graf" wyszedł na wolność, bo skończył mu się okres aresztowania, a sąd, który prowadzi sprawę głośnego zabójstwa biznesmena Piotra Głowali, nie zdecydował o jego przedłużeniu. Na razie nie wiadomo, dlaczego sąd tak postąpił.

Z informacji, do których dotarł reporter RMF FM, wynika, że Janusz G. - oskarżony o zlecenie zabójstwa i kierowanie grupą przestępczą - wyjechał z aresztu karetką. Może to wskazywać na jego zły stan zdrowia. Mężczyzna w areszcie przebywał od 2005 roku.

Głośna sprawa połowy zeszłego dziesięciolecia

Piotr Głowala był znanym graczem giełdowym. Mężczyzna miał pomagać byłemu szefowi PZU Grzegorzowi Wieczerzakowi w odzyskaniu pieniędzy od szefów Narodowych Funduszy Inwestycyjnych po tym, jak Wieczerzak wyszedł z więzienia. Głowala miał zdobyć dokumenty obciążające szefów NFI i opublikować je na konferencji prasowej. Do tego jednak nie doszło, bo dzień wcześniej znaleziono jego zwłoki.

W maju 2005 roku Janusz G. razem z innym bandytą miał wciągnąć Głowalę do auta i wywieźć pod Warszawę, gdzie biznesmen został zamordowany. Znany gracz giełdowy zginął od ciosów maczetą w głowę.

Zobacz również:

W 2007 roku prokuratura wydała list gończy za byłym szefem XIV. Narodowego Funduszu Inwestycyjnego Januszem Lazarowiczem. Jest on podejrzany o podżeganie do zabójstwa Głowali. Jesienią 2009 roku do RPA trafił wniosek o ekstradycję finansisty. W lipcu 2010 roku Lazarowicza udało się zatrzymać (ma obywatelstwo RPA). Mężczyzna wpadł podczas akcji Interpolu "Infra-Red". Po kilku dniach opuścił jednak areszt. Polska nie ma podpisanej umowy ekstradycyjnej z RPA.

Według "Rzeczpospolitej", są nagrania, w których Lazarowicz mówił do Głowali krótko przed jego śmiercią: "Pan sobie kopie grób". Nagranie z tymi słowami to jeden z dowodów obciążających finansistę.