Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin powiedział podczas spotkania ze studentami UW, że zgadza się ze zdaniem Lecha Wałęsy w sprawie wykorzystywania "ideologii gejowskiej" jako oręża walki politycznej. Zaznaczył, że to jego osobiste stanowisko.

REKLAMA

Gowin był na Uniwersytecie Warszawskim uczestnikiem spotkania zorganizowanego przez organizację "Młodzi dla Polski" i Samorząd Studentów UW. Jeśli pytacie mnie o mój osobisty stosunek do paramałżeństw homoseksualnych, to trzeba rozróżnić dwie rzeczy: tolerancję, na którą zasługuje każdy z nas, niezależnie od orientacji seksualnej. Orientacja seksualna jest osobistą sprawą każdego człowieka - powiedział studentom. Natomiast zupełnie czym innym jest próba uczynienia z tej sprawy prywatnej, jaką jest orientacja seksualna, sztandaru walki politycznej pod hasłami jakiejś ideologii gejowskiej. Takiej ideologii jestem przeciwny, tutaj całkowicie zgadzam się z prezydentem Wałęsą - mówił.

Minister sprawiedliwości nawiązywał do wypowiedzi Lecha Wałęsy, który na początku marca powiedział w mediach, że homoseksualiści "muszą wiedzieć, że są mniejszością i do mniejszych rzeczy się przystosować". Doprowadziliśmy do tego, że ta mniejszość wchodzi na głowę większości - mówił. Dopytywany, czy homoseksualista powinien siedzieć w ostatniej ławie w Sejmie, odparł: Oczywiście, że tak. Jak sprawiedliwość to sprawiedliwość. (...) A nawet jeszcze za murem. Jestem demokratą w stu procentach, ale nie żeby jeden procent wchodził mi na głowę.

"Musiałem sprzeciwić się projektom ws. związków partnerskich"

Gowin przypomniał, że jako minister sprawiedliwości stoi na gruncie konstytucji i musiał podczas debaty w Sejmie sprzeciwić się wszystkim projektom ws. związków partnerskich. Konstytucja jednoznacznie stwierdza, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny. W związku z tym niezależnie od tego, co sam uważam na temat paramałżeństw homoseksualnych, miałem obowiązek stwierdzić, że wszystkie projekty omawiane w Sejmie były sprzeczne z konstytucją - podkreślił.
Zaznaczył, że wtedy spadła na niego "lawina krytyki" - zwłaszcza od partyjnych kolegów. Dzisiaj - zwłaszcza po wypowiedzi prezydenta Bronisława Komorowskiego już prawie nikt nie kwestionuje, że miałem rację - dodał.

Gowin pytany o stosunek do legalizacji związków partnerskich powiedział, że jest przeciwny przyznawaniu takiego statusu parom heteroseksualnym. Jeśli chodzi o związki partnerskie heteroseksualne, to jestem przeciw, ponieważ mogą one zawierać ślub kościelny, ślub cywilny lub żyć w tzw. konkubinacie, który wiąże się z określonymi prawami i obowiązkami. Czy potrzebna jest jeszcze czwarta forma pośrednia miedzy ślubem a konkubinatem? - pytał. Jeśli utworzymy tę czwartą, to może za chwilę ktoś będzie chciał tworzyć półzwiązki partnerskie albo ćwierćzwiązki partnerskie. To wszystko wydaje mi się pozbawione sensu - przyznał.

Premier Donald Tusk powiedział w połowie marca, że w ciągu dwóch miesięcy do Sejmu powinien trafić projekt PO dot. związków partnerskich. I wiele na to wskazuje, że będzie to jeden projekt. Ale, tak jak wspomniałem, gdyby się miało okazać, że jakaś grupa posłów w Platformie kategorycznie będzie domagała się własnego projektu, ja nie będę stawiał sprzeciwu - powiedział szef rządu.

Przypomnijmy, że pod koniec stycznia Sejm odrzucił trzy projekty ustaw w sprawie związków partnerskich: i autorstwa PO, i złożone przez Ruch Palikota oraz SLD. Przeciwko odrzuceniu projektów głosowali wszyscy posłowie SLD i RP. Oprócz posłów PiS i SP, którzy wnioskowali o odrzucenie ich w pierwszym czytaniu, przeciw projektom głosowali też posłowie PSL oraz ponad 40 posłów PO, w tym minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Przed głosowaniem Gowin, uważany za lidera konserwatywnej grupy w Platformie, oceniał, że projekty regulujące tę kwestię - w tym przygotowany w klubie PO - były niekonstytucyjne.

Po tym głosowaniu spekulowało się o dymisji ministra sprawiedliwości, premier jednak po rozmowach z Gowinem zdecydował o pozostawieniu go na stanowisku.

(mal)