Wojciech Jaruzelski czy Aleksander Kwaśniewski - który głos był bardziej donośny podczas moskiewskich uroczystości zakończenia II wojny światowej? Wydaje się, że przeciętny Rosjanin zapamięta raczej byłego prezydenta.

REKLAMA

Rosjanie chętniej słuchali Jaruzelskiego. Bo ten w wywiadach mówił, że największą ofiarą stalinizmu był naród radziecki, a mogiły powinny nas jednoczyć a nie dzielić. Kwaśniewski ze swoimi przemówieniami, w których przypominał o zbrodniach stalinowskich i Katyniu, nie został usłyszany. Na cmentarzu dońskim zabrakło tłumaczenia, a poza tym nasz prezydent i tak zniknął za plecami Busha, Schroedera i Chiraca, hołubionych przez Putina.

Wizja historii, prezentowana przez gen. Jaruzelskiego, jest dość zbieżna z wersją rosyjską. Generał nie reaguje na pytania o rzekomą polską okupację Ukrainy i Białorusi w 1920 roku, dodaje natomiast, że Polska ma w swej historii inną czarną kartę, a mianowicie zajęcie Zaolzia w 1939 roku. W wywiadzie dla rosyjskiego radia Wojciech Jaruzelski powiedział, że sprawa Katynia wciąż pozostaje otwarta. Z ust generała padło także stwierdzenie, że w 1981 roku Solidarność dążyła do wojny domowej.

Minister spaw zagranicznych Adam Rotfeld unikał komentarzy na temat postępowania generała. - Żaden z byłych prezydentów nie musi konsultować swoich podróży - ucina.

”Izwiestia”, przyglądając się polsko-rosyjskim awanturom, zauważa, że Rosja już dawno nie jest imperium, ale wypowiada się tak, jakby nim była. Z kolei Polska i kraje bałtyckie odpowiadają, jakby nadal były peryferiami tego imperium.