Inwigilującego systemu Pegasus CBA po raz pierwszy użyło wobec Bartłomieja Misiewicza i byłego posła PiS Mariusza Antoniego K., oskarżonych dziś o działanie na szkodę Polskiej Grupy Zbrojeniowej i powoływanie się na wpływy - wynika z ustaleń "Gazety Wyborczej".

REKLAMA

Gazeta wskazuje w piątkowym wydaniu, że zebrane na nich materiały są w kancelariach tajnych dwóch prokuratur.

Według "GW" Misiewicza i K. inwigilowano w ramach operacji o kryptonimie "Ksenon". W ramach operacji "Ksenon" w pierwszym kwartale 2017 r. CBA złożyło do sądu wniosek o objęcie K. i Misiewicza zwykłą kontrolą operacyjną. Od tego czasu podsłuchiwane były ich rozmowy telefoniczne i kontrolowana korespondencja SMS-ami. Agenci uzyskali również dostęp do ich rachunków bankowych.

Na tej podstawie w czerwcu 2021 r. prowadząca śledztwo Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko nim, w którym Bartłomiejowi Misiewiczowi i Mariuszowi Antoniemu K. zarzuciła narażenie Polskiej Grupy Zbrojeniowej na stratę 1,2 mln zł i powoływanie się na wpływy w zamian za korzyści majątkowe - wskazuje "Wyborcza".

Gazeta podaje, że wniosek o ich inwigilację zatwierdzał wówczas bardzo znany dziś sędzia, uznawany za jednego z głównych wrogów obozu rządzącego. Nie pamiętam tej sprawy. Rozpatrywanie tego rodzaju wniosków wygląda w ten sposób, że sędziowie z naszego wydziału mieli tygodniowe dyżury. Gdy kończyli zwykłe orzekanie, schodzili do kancelarii tajnej, by rozpatrywać wnioski, których bywało czasem nawet i 70 dziennie. Było więc to trochę jak praca przy taśmie. Większość bywała zatwierdzana. Bo z wydanej zgody na kontrolę tłumaczyć się nijak nie trzeba, przy odmowie trzeba zaś sporządzić pisemne uzasadnienie takiej decyzji - mówi w rozmowie z "Wyborczą" sędzia.

PRZECZYTAJ: Suski o inwigilacji Pegasusem: To były niewielkie ilości, nieprzekraczające kilkuset osób

"GW" podaje, że materiały, które posłużyły później prokuraturze do sporządzenia aktu oskarżenia, to jednak tylko część "urobku" z operacji "Ksenon". Pod koniec 2017 r. do sądu wpłynął kolejny wniosek, już o objęcie Misiewicza i K. tzw. rozszerzoną kontrolą operacyjną. W jej ramach CBA uzyskało dostęp do korespondencji i rozmów prowadzonych przez nich za pomocą internetowych komunikatorów.

Dzieje się to niedługo po tym, jak jesienią 2017 roku za pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości i za pośrednictwem spółki Matic CBA kupiło w Izraelu system Pegasus. Pierwsze udokumentowane ślady jego wykorzystania na terenie Polski to listopad 2017 roku - zauważa dziennik.

Mariusz K. i Misiewicz byli pierwszymi, wobec których został użyty. Dlaczego? Bo już mieliśmy taką możliwość. Podczas podsłuchiwania ich rozmów telefonicznych doszliśmy do wniosku, że kontaktują się ze sobą również za pomocą internetowych komunikatorów, do których wcześniej nie mieliśmy dostępu - wyznaje źródło "Wyborczej" w służbach specjalnych.

Gazeta podaje, że prokuratura wciąż nie wykorzystała całego materiału, jaki dzięki Pegasusowi CBA udało się zebrać na Misiewicza i Mariusza Antoniego K. Niektóre wątki ich działalności zostały wyłączone do osobnych postępowań (w aktach brak wręcz całych tomów zgromadzonego materiału) i wciąż są badane przez śledczych.

"Ci z Tarnobrzega" wciąż analizują m.in. materiały dotyczące powoływania się Misiewicza na wpływy przy załatwianiu listu polecającego z Akademii Sztuki Wojskowej dla firmy Radosława Tadajewskiego. To wrocławski biznesmen, który potrzebował wsparcia przy staraniach o wielomilionową dotację z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Założony później przez niego fundusz venture capital Czysta3 inwestował te pieniądze w start-upy. Jedną z firm doinwestowanych przez niego okazała się spółka, której właściciele w 2020 r. pracowali na rzecz kampanii internetowej prezydenta Andrzeja Dudy.

Gazeta dodaje, że inny wątek, w którym pojawiają się materiały pozyskane przez Pegasus, dotyczy zaangażowania Tadajewskiego i K. we współpracę z jedną z firm obsługujących pobór opłat za korzystanie z autostrad.