Kary 25 lat więzienia dla gangsterów-bliźniaków Adriana i Patryka M. są ostateczne. Sąd Najwyższy oddalił kasacje obrony w ich sprawie jako "oczywiście bezzasadne". Mężczyźni zostali skazani za próbę zabójstwa policjantów i napady rabunkowe.

REKLAMA

W 2011 r. bracia napadli na kilka stacji benzynowych w Wielkopolsce i agencje bankowe. Skradli pieniądze, alkohole i papierosy. Po napadzie na stację benzynową w listopadzie 2011 r., byli ścigani przez policyjny radiowóz. Z uciekającego auta padły strzały w stronę auta funkcjonariuszy, którzy zostali lekko ranni. Bandytów zatrzymano.

Oprócz napadów, prokuratura postawiła im zarzut usiłowania zabójstwa policjantów. W 2014 r. bracia zostali skazani przez Sąd Okręgowy w Poznaniu na kary łączne po 25 lat więzienia. Poznański Sąd Apelacyjny utrzymał ten wyrok, oddalając apelację obrony.

Obrona złożyła kasację do SN z wnioskiem o uchylenie wyroku i zwrot sprawy do sądu okręgowego kary wobec braci uznała za niewspółmierne do winy. W kasacjach podkreślano wątpliwości co do oceny przez sądy zeznań wspólnika gangsterów Mateusza K., który był wraz z nimi w samochodzie. W śledztwie mówił on, że strzelał jeden z braci, a drugi go do tego podżegał. Tymczasem policjanci zeznawali, że strzelał ktoś siedzący obok kierowcy - to miejsce zajmował właśnie K. Dzięki swym wyjaśnieniom, uznanym przez sądy za wiarygodne, skorzystał on z nadzwyczajnego złagodzenia kary i dostał 7,5 roku więzienia.

Prokuratura wniosła do SN o oddalenie kasacji jako "oczywiście bezzasadnych", uznając je za niedopuszczalną w kasacji polemikę z wyrokami sądów, które nie złamały rażąco zasad prowadzenia procesu.

Trzech sędziów SN uznało wszystkie trzy kasacje obrony za "oczywiście bezzasadne". Siła dowodów przemawiających za sprawstwem braci M. jest na tyle mocna, że próba obalenia wyroku była zadaniem niewykonalnym - mówił w uzasadnieniu postanowienia SN sędzia Dariusz Czajkowski.

Gdyby Mateusz K. obciążał braci bezpodstawnie, nie podałby tylu faktów zbieżnych z innymi dowodami - dodał. Podkreślił, że K. przyznawał np., iż podczas napadów działał z brutalnością, co - według sędziego - dowodzi, że jego wyjaśnienia były szczere. Dowody przeczą, by miał on składać fałszywe wyjaśnienia - zaznaczył sędzia. Podkreślił też, że policjanci tylko w początkowej fazie kategorycznie twierdzili, że strzelał ktoś z fotela obok kierowcy.

SN podkreślił ponadto, że sąd odwoławczy nie zawsze musi wyczerpująco ustosunkowywać się do każdego zarzutu apelacji - zależy to od liczby i wartości podniesionych w niej argumentów.

(mpw)