Od początku roku pisemne zgłoszenie wystąpienia ze służby złożyło już 47 funkcjonariuszy - usłyszał w BOR reporter RMF FM. Jak nieoficjalnie ustalili nasi dziennikarze, kolejnych kilkudziesięciu doświadczonych oficerów może odejść w ciągu najbliższych tygodni. To osoby, które już złożyły wstępne raporty w tej sprawie.

REKLAMA

Łącznie z BOR odejdzie około stu funkcjonariuszy - w większości to najbardziej doświadczeni oficerowie, z kilkunastoletnim stażem. Wśród nich jest m.in. dyrektor i zastępca dyrektora zarządu ochrony premiera, ministrów i obiektów rządowych w centrum stolicy. Większość odchodzi, bo chce skorzystać z lepszych warunków przejścia na emeryturę, jakie daje im obecna ustawa o BOR, która za kilka miesięcy przestanie obowiązywać po wprowadzeniu nowej formacji - Państwowej Służby Ochrony.

Kolejny powód masowych odejść to zmiany w sposobie funkcjonowania BOR. Będziemy cieciami - mówią nieoficjalnie oficerowie Biura. Chodzi o przejęcie przez BOR ochrony miejsc, które w tej chwili pilnowali pracownicy agencji ochrony i wewnętrznych formacji instytucji państwowych. Nowa ustawa odbiera przyszłemu BOR-owi jedno z najbardziej prestiżowych zadań - ochronę placówek dyplomatycznych w krajach szczególnie zagrożonych. Te zadania miałaby przejąć specjalna formacja wojsk wewnętrznych, będąca reaktywacją dawnych Jednostek Nadwiślańskich.

Zmiany w BOR zapowiedziano po serii wypadków limuzyn BOR. W marcu 2016 pękła używana opona w BMW prezydenta, a w lutym 2017 roku w drzewo wjechało audi wiozące premier. Nowa ustawa, wprowadzającą Państwową Służbę Ochrony i likwidująca BOR, pod koniec marca trafiła do konsultacji wewnątrz-resortowych w MSWiA. W Biurze Ochrony Rządu, zajmującym się przede wszystkich ochroną osobistą nad najważniejszych osobami w państwie, służy około 1800 osób.

(az)