Rząd zajmie się dziś projektem budżetu, w którym miał ograniczać wydatki. Cięcia nie dotyczą jednak Kancelarii Premiera, Prezydenta, Sejmu i Senatu, mimo że dziura budżetowa przekracza 40 miliardów złotych. Utrzymanie czterech głównych urzędów w państwie będzie nas kosztować ponad 85 milionów złotych więcej niż rok temu.

REKLAMA

W budżecie na przyszły rok, najwięcej bo aż 35,5 miliona złotych przybędzie Kancelarii Sejmu. Hojnie rząd postanowił obdarować też prezydenta. Wydatki na jego kancelarię zwiększą się aż o 15 procent, czyli dokładnie o 23 miliony 348 tysięcy złotych. Kancelaria Senatu dostanie ponad 14 milionów, podobnie jak Kancelaria Prezesa Rady Ministrów. Donald Tusk tak się troszczy o każdą złotówkę, że jego urząd dostanie o 12 milionów złotych więcej.

Prezydent i marszałek sejmu powinni sami zrezygnować z dodatkowych pieniędzy na swoje kancelarie - mówi w rozmowie z reporterką RMF FM Agnieszką Witkowicz ekonomista Witold Orłowski. Kancelarie, żeby zachować chociaż odrobinę przyzwoitości mogłyby pozwolić sobie jedynie na wzrost wydatków o wskaźnik inflacji. A jeszcze lepiej by dla przykładu zaczęły solidnie zaciskać pasa. Niezależnie od tego jakie są potrzeby, jakie są uzasadnione wnioski o wzrost wydatków, to gdzieś tam na końcu jest decyzja polityczna, którą można podjąć. Skoro całe państwo ma oszczędzać to moim zdaniem Kancelaria Prezydenta jako pierwsza powinna pokazać że można dodaje Orłowski.

Zgodnie z nową regułą, którą wprowadził sam rząd, wydatki nie miały rosnąć szybciej niż 1 procent ponad inflację. Jak widać reguła nie dotyczy wszystkich. Kiedy dziura budżetowa będzie zbyt duża, zawsze można podnieść podatki. I przeprosić.