23 godziny trwała operacja całkowitego przeszczepu twarzy u młodej kobiety. Skomplikowanego zabiegu dokonali specjaliści z Centrum Onkologii w Gliwicach. "Pacjentka czuje się dobrze. Jej stan jest ciężki, jak w każdym tego typu przypadku" - podkreślają lekarze. Kobieta miała problemy z jedzeniem, gdyby nie operacja, mogłaby mieć wkrótce problemy z oddychaniem.

REKLAMA

Operacja została przeprowadzona czwartego grudnia. Była wcześniej zaplanowana. Pacjentka ma 26 lat. Miała raka, który powodował niekontrolowany rozrost tkanek głowy. Asia wiedziała co ją czeka. Wiedziała jakie ryzyko niesie taka operacja - mówią rodzice pacjentki. Czy ten zabieg i ta cała procedura rozwiąże jej problemy? Tak, to było celem naszego działania. Jej funkcjonalność była tragiczna. Naszym celem była nie tylko poprawa wizerunku, przede wszystkim chodziło o poprawę funkcjonalności - tłumaczy prof. Adam Maciejewski z Centrum Onkologii w Gliwicach. Od ponad 20 lat chorowała na nerwiakowłókniakowatość. Wcześniej przeszła 35 operacji plastycznych w innych ośrodkach.

26-letnia pacjentka od ponad 20 lat cierpi na nerwiakowłókniakowatość / PAP/Centrum Onkologii w Gliwicach /
26-letnia pacjentka od ponad 20 lat cierpi na nerwiakowłókniakowatość / PAP/Centrum Onkologii w Gliwicach /
26-letnia pacjentka od ponad 20 lat cierpi na nerwiakowłókniakowatość / PAP/Centrum Onkologii w Gliwicach /
26-letnia pacjentka od ponad 20 lat cierpi na nerwiakowłókniakowatość / PAP/Centrum Onkologii w Gliwicach /
26-letnia pacjentka od ponad 20 lat cierpi na nerwiakowłókniakowatość / PAP/Centrum Onkologii w Gliwicach /
26-letnia pacjentka od ponad 20 lat cierpi na nerwiakowłókniakowatość / PAP/Centrum Onkologii w Gliwicach /
26-letnia pacjentka od ponad 20 lat cierpi na nerwiakowłókniakowatość / PAP/Centrum Onkologii w Gliwicach /

Zanim choroba się rozwinęła nasza córka chodziła na wycieczki, chodziła w góry, skończyła wyższe studia. Świetnie sobie radziła. W ciągu ostatniego roku choroba bardzo się rozwinęła. Kiedyś marzyła, żeby pozbyć się tego co jej tak doskwiera. I to stało się rzeczywistością. Dla nas to jest jak dar - powiedział ojciec 26-latki.

Ta choroba u wielu osób może się rozwijać niezauważalnie. Ktoś może być chory i może o tym nie wiedzieć. W pierwszej fazie to są przebarwienia skóry, można ich nie zauważyć. Można chodzić całe życie i ta choroba może się nie rozwijać. U Asi było inaczej. Choroba zaczęła się rozwijać. Teoretycznie nowotwór skóry nie był złośliwy. Ale przez umiejscowienie na twarzy, bardzo ja zdeformował - dodaje.

Asia bardzo spokojnie podeszła do tego kolejnego, najważniejszego zabiegu. Asia wie co ją czeka, wie, że teraz będzie bardzo długa rehabilitacja. Zanim zacznie wyglądać nazwijmy to w miarę normalnie będzie to upłynie bardzo dużo czasu - podkreśla mama pacjentki.

23 godziny niepewności

23-godzinną operację poprzedziły kilkumiesięczne przygotowania pacjentki. Wszystko po to, żeby ograniczyć ryzyko odrzutu. Musieliśmy spowodować najpierw oszołomienie układu odpornościowego, a potem zniszczyć te najbardziej niebezpieczne elementy układu odpornościowego, które przez długie miesiące i lata będą się dopiero odbudowywały - opowiada kierownik Kliniki Transplantacji Szpiku i Onkohematologii Centrum Onkologii prof. Sebastian Giebel.

Lekarze usunęli ponad 80 proc. powłok tkanek miękkich twarzoczaszki i dokonali mikronaczyniowej rekonstrukcji z zastosowaniem przeszczepu. Kobiecie przeszczepiono 80 proc. powłok regionu głowy i szyi, bez struktur kostnych - skórę, tkankę podskórną, mięśnie, elementy nerwowe i naczyniowe, część jamy ustnej.

Nie obyło się bez komplikacji - doszło do krwawienia, konieczne było przetoczenie pacjentce krwi. Ta choroba polega na patologicznym rozroście tkanki nerwowej i towarzyszących jej innych tkanek, tworzą się też nowe naczynia krwionośne, które odżywiają tę patologiczną strukturę i z perspektywy tego zabiegu stwarzały dodatkowe zagrożenie - dodaje prof. Giebel. 26-latka cierpi na zespół Recklinghausena.


Z tą samą chorobą (nerwiakowłókniakowatością), która wywołuje liczne guzy i deformacje na całym ciele zmaga się mężczyzna, którego zdjęcia w objęciach papieża Franciszka kilka tygodni temu obiegły światowe media.

To już druga taka operacja w gliwickim centrum

W maju zespół prof. Adama Maciejewskiego, z sukcesem, przeprowadził bardzo podobną operację u 33-latka, który miał poważny wypadek w zakładzie pracy. 23 kwietnia maszyna do cięci kamieni odcięła mu większą część twarzy. Obrażenia były rozległe. Konieczna była transplantacja. Zaplanowana wcześniej operacja odbyła się 15 maja. Trwała prawie 27 godzin.

33-letni pan Grzegorz opuścił szpital 30 lipca. Lekarze podkreślali, że rehabilitacja mężczyzny i jego powrót do zdrowia przebiegały bardzo dobrze. W dużym stopniu dlatego, że pacjent jest młody i cieszył się dobrym zdrowiem. Lekarze zapowiedzieli, że na uzyskanie mimiki twarzy pacjent będzie musiał poczekać ok. pół roku. Podczas operacji spełniono jednak wszystkie warunki, aby mogła z czasem powrócić.

Lekarze zaznaczyli natomiast, że pacjent będzie leczony jeszcze przez wiele lat. Prawdopodobni do końca życia będzie musiał przyjmować leki zapobiegające odrzuceniu przeszczepu.

Łącznie na świecie przeprowadzono dotąd kilkadziesiąt przeszczepów twarzy. Według szacunków prof. Maciejewskiego, takiej pomocy może potrzebować w Polsce ok. 100 osób.

Gliwickie Centrum Onkologii to jedyny w kraju ośrodek wykonujący przeszczepy twarzy. Lekarze przygotowywali się do nich przez kilka lat, m.in. ćwicząc na zwłokach.