Dziś ma zapaść decyzja w sprawie terminu wydobycia na brzeg jachtu "Down North". Odremontowana po katastrofie z 2015 roku jednostka zatonęła w niedzielę na terenie przystani na Wyspie Grodzkiej w Szczecinie. Nikogo nie było na pokładzie.

REKLAMA

Płetwonurkowie, którzy zeszli pod wodę, aby ocenić stan jachtu, wykluczyli, że do jego zatonięcia mógł przyczynić się ktoś, kto wszedł na pokład. Wejście do jachtu jest zamknięte na kłódkę.

Pod uwagę brana jest ukryta wada konstrukcyjna. Remont jachtu zakończył się zaledwie dwa miesiące temu, po tym jak w 2015 roku zatonął w Zatoce Pomorskiej, kilkadziesiąt mil od Świnoujścia.

Państwowa Komisja Badania Wypadków Morskich uznała wówczas, że po przebudowach jednostka straciła stabilność i po silnym podmuchu wiatru nabrała wody.

W maju 2015 r. szkuner "Down North" wyruszył ze Świnoujścia na wyprawę badawczą na północ, za koło podbiegunowe. Uczestnicy wyprawy mieli zamiar uczcić 35 lat od zakończenia prac modernizacyjnych w polskiej stacji badawczej Hornsund na Spitsbergenie.

Wówczas doszło do wypadku w Zatoce Pomorskiej, ok. 20 mil morskich na północny-zachód od Świnoujścia. Podczas akcji ratunkowej uratowano 11 członków załogi, jedna osoba nie przeżyła. Ofiarą był niepełnosprawny mężczyzna, który stracił przytomność i zmarł mimo reanimacji. Leżący na burcie jacht nabrał wody i zatonął w ciągu 20 minut. Rozbitków podjął wtedy niemiecki kuter.

Wrak jachtu został podniesiony z dna zatoki cztery miesiące po wypadku. Remont "Down North" przeprowadzono w Szczecinie.

(łł)