Na trzy miesiące sanepid i policja zamyka w Gdyni sklep z pachnidełkami i świeczkami. Wiele wskazuje na to, że były tam sprzedawane dopalacze. Sprytnie je kamuflowano.

REKLAMA

Sklep działał w centrum miasta. Do badań zabezpieczono tam kilkadziesiąt opakowań białego proszku, sprzedawanego jako "dodatek do piasku" i suszu roślinnego, który nazwany był "rozpałką do pieca."

Policjanci, którzy zwalczają nielegalny obrót tak zwanymi dopalaczami, ustalili, że mogą to być substancje, które są na liście zabronionych środków. Takich środków, które mogą mieć bardzo szkodliwy wpływ na organizm ludzki i działają podobnie jak środki odurzające - tłumaczy Michał Rusak, rzecznik gdyńskiej komendy. Dodaje, że same nazwy produktów wzbudziły spore wątpliwości funkcjonariuszy. To są bardzo rzucające się w oczy nazwy. Rozpałka do pieca koloru niebieskiego albo rozpałka do pieca koloru zielonego. Tak naprawdę dla zwykłego użytkownika pieca kolor rozpałki nie stanowi różnicy. To też może sugerować, że ten towar był specjalne tak określany, szczegółowo dzielony na kolory, aby była to wskazówka dla klientów chcących zakupić dopalacze - mówi Rusak.

Zarekwirowane środki sprzedawane były w trzech porcjach: 1 gram, 0,5 grama oraz 0,3 grama. Teraz zbadać je muszą inspektorzy sanepidu. Na przeprowadzenie analiz mają aż półtora roku. Od ich wyników zależeć będą dalsze kroki w tej sprawie.

Z podobnymi przypadkami i sanepid, i policja miała do czynienia jesienią zeszłego roku w Gdańsku. W dwóch sklepach kilkukrotnie zabezpieczano podejrzane środki. Badania wykazały, że w tych punktach sprzedawane były nie tylko dopalacze, ale i zwykłe narkotyki. Śledztwo w tej sprawie cały czas prowadzi Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Wrzeszcz.