"Drzewo zetną, bażanta zastrzelą, ale Was nie zmogą. Dzięki za Wasze "Sto lat" - najpiękniejsze, jakie w życiu słyszałem - napisał na Twitterze przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk. Wczoraj godz. 20.20 były premier opuścił gmach warszawskiej prokuratury, gdzie ponad 8 godzin zeznawał jako świadek w śledztwie dotyczącym współpracy Służby Kontrwywiadu Wojskowego z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa.

REKLAMA

W środę Donald Tusk przyjechał z Sopotu do Warszawy pociągiem. Na Dworcu Centralnym w Warszawie przywitali go zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy.

Drzewo zetn, baanta zastrzel, ale Was nie zmog. Dziki za Wasze "Sto lat" - najpikniejsze, jakie w yciu syszaem.

donaldtusk20 kwietnia 2017


Na szefa Rady Europejskiej na dworcu w Warszawie czekali też m.in. politycy PO - była premier Ewa Kopacz, wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa Błońska, były wicemarszałek Sejmu Elżbieta Radziszewska, były wiceszef MSZ ds. UE Rafał Trzaskowski, a także posłowie: Cezary Tomczyk, Jakub Rutnicki i Sławomir Nitras. Szefa PO Grzegorza Schetyny nie było.

Lider Platformy Obywatelskiej pytany, dlatego nie pojawił się na dworcu, odpowiedział, że w tym czasie brał udział w obchodach 74. rocznicy powstania w Getcie Warszawskim. My specjalnie nie robiliśmy akcji z tego przywitania akcji partyjnej. To miało sens, że ona była społeczna i oddolna, (...) podobnie było z +czarnym protestem+, też absolutnie oddolnym, emocjonalnym i w ogromnej skali - zaznaczył Grzegorz Schetyna.

Z warszawskiego dworca Donald Tusk przeszedł do budynku prokuratury przy ulicy Nowowiejskiej. Kiedy wchodził do prokuratury, część osób skandowała "Donald Tusk nie daj się", biła mu brawo i śpiewała "100 lat".

/ Michał Dukaczewski (RMF FM) / RMF FM
/ Michał Dukaczewski (RMF FM) / RMF FM
/ Michał Dukaczewski (RMF FM) / RMF FM
/ Michał Dukaczewski (RMF FM) / RMF FM
/ Michał Dukaczewski (RMF FM) / RMF FM
/ Michał Dukaczewski (RMF FM) / RMF FM
/ Michał Dukaczewski (RMF FM) / RMF FM
/ Michał Dukaczewski (RMF FM) / RMF FM
/ Bartłomiej Zborowski (PAP) / PAP
/ Bartłomiej Zborowski (PAP) / PAP

(ug)