"Od 35 lat próbujemy czy udajemy, że chcemy pozyskać nowe okręty podwodne i w dalszym ciągu ich nie pozyskaliśmy. (…) Seneka powiedział kiedyś, że jak nie wiesz, do jakiego portu płyniesz, to żaden wiatr nie jest dobry. I wydaje mi się, że w tej chwili mamy taką sytuację" – tak o stanie Marynarki Wojennej mówi RMF FM kontradmirał Mirosław Mordel. To pierwszy wywiad byłego Inspektora Marynarki Wojennej od czasu głośnej dymisji w czerwcu 2018 roku.

REKLAMA

Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak odwołał kontradmirała Mirosława Mordela ze stanowiska 2 tygodnie po krytycznej wypowiedzi dotyczącej opóźnień w pozyskiwaniu nowych okrętów. Przypomnijmy, podczas uroczystości wycofania ze służby okrętu podwodnego ORP Sokół z ust Mirosława Mordela, realnie wówczas dowodzącego morskim rodzajem sił zbrojnych RP, padły gorzkie słowa.

To smutny dzień - mówił ówczesny Inspektor MW.

Smutny tym bardziej, że oddala się perspektywa pozyskania okrętu podwodnego nowego typu. Jeszcze pół roku temu, w czasie poprzedniej uroczystości (także wycofania ze służby okrętu podwodnego - przypis redakcji) wydawało się, że to kwestia jeżeli nie tygodni, to miesięcy, gdy zapadnie decyzja i zostanie wybrany dostawca nowych okrętów dla Marynarki Wojennej RP. Niestety wszystko wskazuje na to, że nasze marynarskie nadzieje zostały po raz kolejny zawiedzione



- powiedział kontradmirał Mirosław Mordel. Kilkanaście dni później stracił stanowisko. Oficjalnie powodu odwołania nie podano.

Przez ponad półtora roku Mirosław Mordel nie komentował okoliczności swojego odejścia. Jak mówi - w obszernej rozmowie z Kubą Kaługą - chciał nabrać dystansu, by nie przemawiały przez niego emocje.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Dokąd płynie polska Marynarka Wojenna? Mocne i gorzkie słowa jej byłego Inspektora


Dziś przyznaje, że powtórzyłby słowa wypowiedziane w czerwcu 2018 roku. Nie mogłem inaczej powiedzieć. Stałem przed frontem załogi Trzeciej Flotylli Okrętów, załogi Dywizjonu Okrętów Podwodnych, ludzi których ja wychowałem - przynajmniej część z nich - których szkoliłem, z którymi byłem i jestem w dalszym ciągu związany emocjonalnie - tłumaczy.

Jak dodaje, nie potrafił po raz kolejny przekonywać, że marynarka doczeka lepszych czasów, że podpisanie kontraktu i wcielenia do służby czy rozpoczęcia budowy nowych okrętów podwodnych, to jest kwestia czasu. Przyznaje, że byłoby to - dosadnie mówiąc - wciskanie kitu.

Ja nie jestem politykiem. Ja byłem wojskowym i czułem się zobligowany do tego, żeby przekazać im to ostrzeżenie. Bo to było tylko ostrzeżenie: że być może, mimo tych zapewnień, które padały wcześniej z wielu ust, nie tylko z moich... ­- dodaje.

Ja byłem pośrednikiem, przekazywałem, to co było ustalane, to co mówił pan minister. Ja byłem tylko przekaźnikiem tych słów, ale po raz kolejny nie mogłem im tego samego powtórzyć, wiedząc czy zdając sobie sprawę z tego, że to nie jest prawda.



Były Inspektor Marynarki Wojennej pytany o to, kto zawiódł "marynarskie nadzieje" i o kim myślał, wypowiadając te słowa, zapewnia, że nie miał na myśli konkretnej osoby. Jednocześnie dodaje, że nie spodziewał się tak ostrej reakcji ministra obrony narodowej.

Według kontradmirała Mirosława Mordela zawiedli politycy - i to nie tylko aktualnie rządzący. Od 35 lat próbujemy czy udajemy, że chcemy pozyskać nowe okręty podwodne i w dalszym ciągu ich nie pozyskaliśmy - mówi.

W rozmowie z naszym dziennikarzem objaśnia także dlaczego - z taktycznego punktu widzenia - tak ważne jest posiadanie przez Marynarkę Wojenną okrętów podwodnych. Zdaniem kontradmirała Polska jak najszybciej powinna pozyskać kolejne jednostki podwodne, tak zwane gap fillery, by móc utrzymać wyszkolone już załogi i nie zmarnować ich potencjału.

Jeśli mamy zamiar utrzymać w składzie Marynarki Wojennej RP okręty podwodne, to w tej chwili podstawowym zadaniem naszym jest utrzymanie wyszkolonych doświadczonych załóg, a żeby to zrobić to potrzebujemy tego okrętu podwodnego już, niemalże natychmiast - podkreśla.

Według niego nie można dopuścić, by tak doświadczeni ludzie rozproszyli się i odeszli ze służby. Odtworzenie załóg byłoby bardzo kosztowne i bardzo długotrwałe - zaznacza.

Pamiętajmy o tym, że to nie tylko wykształcenie załogi jednego czy drugiego okrętu, to również wykształcenie ludzi, którzy potem przejdą do wyższych sztabów, którzy będą planowali działania okrętów podwodnych, planowali szkolenia. To jest potężne zadanie i potrzebna jest niesamowicie duża liczba oficerów, podwodniaków doświadczonych, których będzie trzeba wykorzystać na każdym kolejnym etapie procesu wcielenia, szkolenia, wykorzystania okrętów podwodnych - mówi były Inspektor Marynarki Wojennej.

Mirosław Mordel krytycznie ocenia także sytuację całej floty wojennej. Pytany, "dokąd płynie polska Marynarka Wojenna" przyznał, że decydujący o jej losach politycy sami nie wiedzą czego chcą.

Seneka powiedział kiedyś, że jak nie wiesz do jakiego portu płyniesz, to żaden wiatr nie jest dobry. I wydaje mi się, że w tej chwili mamy taką sytuację - kwituje. Jesteśmy w sytuacji, kiedy nie wiemy, czego chcemy. Ale nie my - marynarze, bo my będziemy chcieli sprzętu, który umożliwi nam realizację zadań - przyznaje.

Przypomina, że w 2017 roku pojawiły się dwa dokumenty dotyczące planów, strategii dla Marynarki Wojennej. To Koncepcja Obronna Rzeczpospolitej, jako rezultat Strategicznego Przeglądu Obronnego oraz Strategiczna Koncepcja Bezpieczeństwa Morskiego, opracowana przez BBN, ze słowem wstępnym pana prezydenta Andrzeja Dudy.

Jak zaznacza Mirosław Mordel, te "dwie koncepcje, opublikowane w niewielkim odstępie czasu, są kompletnie rozbieżne".

W jednej z nich - jak tłumaczy - mówi się wyłącznie o okrętach podwodnych i Nadbrzeżnym Dywizjonie Rakietowym jako o podstawowych siłach Marynarki Wojennej. Zgodnie z jej założeniami głównym - i w zasadzie jedynym - zadaniem marynarzy miałaby być obrona polskiego wybrzeża. Drugi dokument zakłada, że Marynarka Wojenna powinna zostać wyposażona w duże okręty wojenne, które należy w pełnym stopniu wykorzystać do działań w ramach NATO i UE - zgodnie z założeniem, że kluczowym elementem odstraszania przed zagrożeniem zewnętrznym jest nieuchronność adekwatnej reakcji ze strony NATO, o co Polska musi stale zabiegać, między innymi przez aktywne uczestnictwo sił morskich RP w działaniach podejmowanych przez NATO.

Mordel zaznacza, że priorytety określone w obu dokumentach nie są ze sobą spójne. Teraz pytanie, czy te plany modyfikujemy dlatego, że nie wiemy czego chcemy czy modyfikujemy, ponieważ brakuje pieniędzy - pyta.

Przyznać trzeba szczerze, że bolączką marynarki jest to, że niestety okręty są potwornie drogie. Jeden kontrakt podpisany na wiele lat pociąga za sobą olbrzymie miliardy złotych, tylko i wyłącznie na same okręty. A potem jest jeszcze ich eksploatacja



- mówi Mirosław Mordel.

Dodaje, że w Polsce powinna odbyć się szeroka dyskusja na temat przyszłości polskiej Marynarki Wojennej, która określiłaby jej priorytety - zgodnie z życzeniem Prezydenta RP wyrażonym we wspomnianym już słowie wstępnym do Strategicznej Koncepcji Bezpieczeństwa Morskiego RP. Dyskusja poświęcona odbudowie Marynarki Wojennej, bo zdaniem Mordela w Polsce nie powinniśmy mówić o rozwoju tego rodzaju sił zbrojnych, a o jego odbudowie właśnie. Zdaniem byłego Inspektora Marynarki Wojennej dyskusję tę mogłoby zainicjować Biuro Bezpieczeństwa Narodowego.

Mirosław Mordel w rozmowie z RMF FM przyznaje także, że sytuacja w polskiej Marynarce Wojennej, zmienność koncepcji i odkładanie w czasie kolejnych planów modernizacyjnych, wpływa jego zdaniem także na to, jak jesteśmy postrzegani przez sojuszników i na zaufanie do Polski.

Z wieloma takimi, podobnymi pytaniami zderzyłem się, kiedy jeszcze byłem Inspektorem Marynarki Wojennej. Przy okazji różnego rodzaju konferencji miałem okazję spotykać swoich odpowiedników (...), łącznie z Dowódcami Marynarek Wojennych krajów sąsiednich czy zaprzyjaźnionych. Pytania i oczekiwanie wyjaśnienia: dlaczego my robimy to tak, a nie inaczej. I pewne zdziwienie, kiedy starałem się wytłumaczyć, że tak to się dzieje - przyznaje kontradmirał.

Z żalem porównuje też stan Marynarki Wojennej z czasów II RP, kiedy linia brzegowa naszego państwa była zdecydowanie krótsza niż obecnie, do floty III RP.