Nawet lekarze nie wiedzą, że ZUS kieruje na rehabilitację znacznie szybciej niż NFZ - pisze "Dziennik Polski". Co więcej, zazwyczaj kosztuje to pacjentów znacznie mniej.

REKLAMA

Większość ubezpieczonych stara się o sanatoria z Narodowego Funduszu Zdrowia, gdzie jednak na wyjazd trzeba czekać dwa lata lub nawet dłużej. Ponadto do rehabilitacji z funduszu trzeba coraz więcej dopłacać - duża część zabiegów jest płatna.

Tymczasem Zakład Ubezpieczeń Społecznych kieruje do sanatorium szybko i całkowicie nieodpłatnie, zwracając jeszcze koszty dojazdu. Wniosek o rehabilitację leczniczą wypełnia lekarz podstawowej opieki zdrowotnej lub inny specjalista, prowadzący chorego. Pacjent otrzymuje wezwanie do lekarza orzecznika ZUS, który decyduje o miejscu rehabilitacji.

Jak poinformowano gazetę w Wydziale Orzecznictwa Lekarskiego i Prewencji krakowskiego oddziału ZUS po otrzymaniu decyzji orzecznika obecnie wyznaczane są terminy wyjazdu na lipiec. Praktycznie więc ubiegający się o sanatorium otrzymuje termin zaledwie po ok. trzech miesiącach od złożenia wniosku. Co ważne: rehabilitacja z ZUS odbywa się - na życzenie kuracjusza - w ramach zwolnienia lekarskiego (w NFZ nie jest to możliwe, trzeba brać urlop) a pobyt trwa 24 dni (w NFZ - 21 dni).

W minionym roku ze wszystkich form rehabilitacji leczniczej w ZUS skorzystało 74,5 tys. osób w całej Polsce. Jednak często pacjenci nie wiedzą o tej możliwości, bo lekarze często ich o tym nie informują. Być może dlatego, że sami nie wiedzą.