11 listopada Józef Piłsudski otrzymał dowództwo nad wojskiem polskim, w tym dniu trwało też rozbrajanie Niemców w Warszawie. Także 11 listopada Niemcy podpisały we francuskim Compiegne zawieszenie broni kończące I wojnę światową. Trzeba jednak pamiętać, że odzyskiwanie przed Polskę utraconej państwowości nie odbyło się w jednym dniu - mówi historyk dr Mateusz Drozdowski z Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Rozmawiała z nim Marlena Chudzio.

REKLAMA

Marlena Chudzio: Jak to się stało, że to akurat 11 listopada jest przyjęty jako Dzień Niepodległości w Polsce? Co takiego stało się 11 listopada?

Historyk dr Mateusz Drozdowski z Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie: 11 listopada 1918 roku wydarzyło się kilka rzeczy. Musimy pamiętać, że w tym dniu zakończyła się pierwsza wojna światowa. Niemcy podpisały porozumienie rozejmowe w Compiègne, skapitulowały przed państwami ententy. A co my świętujemy? My świętujemy przede wszystkim odzyskanie niepodległości. Musimy jednak mieć świadomość, że odzyskanie niepodległości to był proces. To trwało dość długo, właściwie cały okres pierwszej wojny światowej to jest odzyskiwanie niepodległości. Natomiast dlaczego właśnie 11 listopada? Potrzebowano pewnego symbolicznego dnia. Wtedy Józef Piłsudski, który dzień wcześniej wrócił z twierdzy w Magdeburgu, gdzie był internowany przez Niemców, otrzymał dowództwo nad powstającym wtedy wojskiem polskim, które podlegało Radzie Regencyjnej. To był organ, który wtedy sprawował władzę polityczną i administracyjną w Polsce. W tym dniu, ale także w następnych dniach, bo to był proces, trwało rozbrajanie Niemców w Warszawie. Polacy przejmowali realną kontrolę nad Warszawą, nad okolicami i centralnymi prowincjami Polski. Dlatego to był czas, kiedy realnie państwo powstawało. Natomiast ta data jest symboliczna. W jakimś sensie tych dat mogło być więcej.

Co jeszcze wchodziło w grę?

Poczynając od 6 sierpnia 1914 roku. Zwolennicy Piłsudskiego widzieli właśnie ten dzień jako początek takiej realnej walki o niepodległość. Wtedy Strzelcy przekroczyli granice Rosji, rozpoczęli z Cesarstwem Rosyjskim o niepodległość w jakimś sensie. Środowiska z kolei bardziej prawicowe widziały początek takiego realnego funkcjonowania sprawy polskiej na arenie międzynarodowej w momencie powstania Komitetu Narodowego Polskiego, takiej struktury, której przewodniczył Roman Dmowski i ona powstała w sierpniu 1917. Musimy też pamiętać, że taką datą, może troszkę niedocenianą, ale która także funkcjonowała jako pewnego rodzaju kandydat na ten nowy początek państwa polskiego był 5 listopada 1916 roku. Wtedy decyzją cesarzy Austro-Węgier oraz Niemiec miało powstać Królestwo Polskie. Nowy twór. Wprawdzie to było takie bardzo enigmatyczne, nie było dobrze wiadomo, jakie mają być granice tego państwa, jaki do końca ma być ustrój. Wiadomo było, że to ma być monarchia. I oczywiście miało to być państwo tylko w połowie niepodległe, ściśle związane z państwami centralnymi. Niemniej jednak to był początek budowy administracji. Szkolnictwo nawet już troszkę wcześniej zaczęło powstawać, ale wiele procesów związanych z budową państwa polskiego właśnie wtedy zostało uruchomionych. Także tych dat jest kilka. Już nie wspominając o tym, że tereny Galicji Zachodniej, czyli powiedzmy Kraków i okolice, wyzwoliły się wcześniej. Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego powstała już 19 października 1918 roku. Kraków został wyzwolony 31 października 1918 roku spod władzy Austro-Węgier. Tam zaczęła funkcjonować Komisja Likwidacyjna, która właśnie przejmowała władzę z rąk przedstawicieli Austro-Węgier. W związku z tym tych dat było rzeczywiście więcej.

A jak to się stało, że to 11 listopada zaczął być traktowany jako Święto Niepodległości?

To stopniowo funkcjonowało, czy zmieniało się w okresie międzywojennym. Ta data była ściśle związana z Józefem Piłsudskim. Musimy pamiętać, że piłsudczycy, zwolennicy Józefa Piłsudskiego kształtowali życie polityczne w naszym Biurze Społecznym Drugiej Rzeczypospolitej, a Piłsudski był symbolem, postacią charyzmatyczną, taką wręcz bym powiedział, magnetyczną. Postacią, która budziła emocje bardzo pozytywne, również niekiedy bardzo negatywne. Musimy pamiętać, że nie wszyscy byli w Polsce zwolennikami Józefa Piłsudskiego. Natomiast bezpośredni związek tej daty z Józefem Piłsudskim, z przejęciem przez niego oddziałów polskich, spowodował, że to tę datę wybrano.

To się ukonstytuowało w okresie dwudziestolecia międzywojennego, ale potem w okresie powojennym ta data budziła ogromne kontrowersje.

Oczywista sprawa, dlatego że w okresie powojennym jednak wszystko, co się wiązało z  niepodległością Polski, nie cieszyło się sympatią władz komunistycznych. Stąd też rzeczywiście pełne świętowanie 11 listopada jest dopiero po roku 1989. Dopiero wtedy możemy mówić o tym święcie.

A co się działo w tym okresie peerelowskim? Ta data nie została zupełnie zapomniana.

Nie została zupełnie zapomniana, natomiast była świętowane w sposób bardziej bym powiedział, nieoficjalny. Jednak o tej dacie pamiętano.

A kotyliony, które teraz próbujemy, poniekąd mam wrażenie, od paru lat wskrzeszać jako ten znak, były symbolem z tamtych czasów? Czasów odzyskiwania niepodległości?

Tak, zdarzało się. Natomiast zdarzało się również, że te kotyliony przypinano do mundurów. Pojawiał się na różnego rodzaju plakatach i w przestrzeni publicznej. Natomiast też nie był tak spopularyzowany, jakbyśmy sobie to wyobrażali. Kotyliony przede wszystkim funkcjonowały w tych momentach, kiedy trzeba było w jakiś sposób wyróżnić polski mundur. Jak mieliśmy na przykład Powstanie Wielkopolskie, gdzie powstańcy to byli bardzo często żołnierze niemieccy, albo byli żołnierze niemieccy, to oni dysponowali niemieckim mundurem i uzbrojeniem. Aby się odróżnić przypinali właśnie te kotyliony.