Dopiero za dwa tygodnie Wojskowy Instytut Medycyny Prewencyjnej z Gdyni poda wyniki badań próbek pobranych od żołnierzy zatrutych na poligonie w Wicku. Na wymioty i biegunkę skarży się tam co najmniej 60 osób. Mimo tego ćwiczeń nie przerwano.

REKLAMA

Sytuacja jest już opanowana – mówi reporterowi RMF FM lekarz opiekujący się żołnierzami, płk Wiesław Roszkowski. Żaden z żołnierzy nie ma już wymiotów ani biegunki. Niektórzy skarżą się jeszcze na bóle brzucha – uspokaja.

Niestety Wojciechowi Jankowskiemu nie udało się potwierdzić tych informacji u samych żołnierzy; dowódcy poligonu w Wicku zakazali mu rozmowy z żołnierzami cierpiącymi na nieżyt żołądkowo-jelitowy. Decyzję tłumaczyli względami bezpieczeństwa.

O zatruciach na poligonie poinformował RMF FM jeden z żołnierzy. Twierdził, że w Wicku panują bardzo złe warunki sanitarne. Żołnierze śpią w przemokniętych namiotach, gdzie śmierdzi grzybem, jest brudno – opowiadał nam przez telefon. Przepisy BHP na pewno nie są zachowane.

Z jego relacji wynikało, że choć chorych cały czas przybywało, nie podjęto decyzji o przewiezieniu ich do szpitala. Zbadano ich na miejscu i podano Nifuroxazyd, lek odkażający przewód pokarmowy – opisywał.

Informację o zatruciu potwierdziła RMF FM rzeczniczka prasowa dowódcy Wojsk Lądowych, major Małgorzata Ossolińska: Na poligonie w Wicku rzeczywiście kilkudziesięciu żołnierzy zgłosiło się z dolegliwościami nieżytu przewodu pokarmowego o nieznanym podłożu.

Jednocześnie jednak zapewniła, że przeprowadzono kontrolę i nie stwierdzono żadnych uchybień. Przeprowadzona została kontrola działalności zaplecza i służb sanitarno-medycznych oraz odpowiedzialnych za żywienie i nie stwierdzono tutaj żadnych uchybień.

Po doniesieniach w sprawie zbiorowego zatrucia żołnierzy w Wicku, posłowie zwrócili się do ministerstwa obrony narodowej o dane na temat żywienia i stanu sanitarnego na poligonach.