W Urzędzie Miasta Jastrzębia Zdroju zatrudniono trzy sprzątaczki. Wcześniej zorganizowano konkurs z regulaminem, ogłoszeniami w Internecie, stertami formularzy do wypełnienia. Na koniec zaś obradowała, jak to ujęto w dokumentach, Komisja Naboru, która dokonała wyboru - relacjonuje "Dziennik Zachodni".

REKLAMA

Sprzątaczki muszą być "sumienne, rzetelne i operatywne". Dodatkowe oczekiwano od nich „uprawnień do wykonywania pracy na wysokości do 3 metrów. Ciekawe, który urząd wydaje uprawnienia do mycia okien? - zastanawia się radny Jerzy Lis.

Zgłosiły się 23 kandydatki, czyli ponad 7 na jedno miejsce. Ich nazwiska podano do publicznej wiadomości. Trzy kandydatki na sprzątaczki, które przeszły przez gęste sito urzędniczych wymagań, lada dzień zaczną szorować pomieszczenia biurowe w wydziale organizacyjnym.

Chcemy być przejrzyści. Tyle się mówi o nepotyzmie przy zatrudnianiu pracowników, a taka otwartość pozwala na uniknięcie nieprawidłowości i oskarżeń - tłumaczą urzędnicy. Od niedawna w magistracie urzęduje nowy wiceprezydent, Krzysztof Baradziej, jednak w tym przypadku żadnego konkursu nie było.